wtorek, 12 sierpnia 2014

PROCOL HARUM

HOME 1970

Upraszczam swoje opisy. Dosyć tego rozpisywania się bez ładu i składu.

Na czwartej płycie Procol Harum spotkali się po latach muzycy, którzy przed laty współtworzyli rhythm and bluesową grupę The Paramounts. Nastąpił powrót do macierzy i stąd tytuł 'Home'.

Ironia losu. Pianista i wokalista Gary Brooker opuszcza The Paramounts, by komponować muzykę dla innych artystów. Spontanicznie jednak tworzy zespół, z którym nagrywa jedną ze swych kompozycji. 'A Whiter Shade Of Pale' zdobywa światowy rozgłos, wówczas Gary Brooker wciąga do nowego przedsięwzięcia swych dwóch kolegów z dawnego zespołu - gitarzystę Robina Trowera i perkusistę B.J. Wilsona. Trzy lata później The Paramounts powraca już w zupełnie innej odsłonie.

Już całkiem poważnie. Czwarte dokonanie Procol Harum należy do szczytowych osiągnięć zespołu.
Płyta powstała w szczególnym momencie - grupę opuścił organista Matthew Fisher - dotychczas obok Gary'ego Brookera siła napędowa zespołu, nie tylko jako pełen finezji muzyk, ale także jako kompozytor kilku piosenek, a także producent trzeciej płyty 'A Salty Dog'. Jego pomysły brzmieniowe i aranżacyjne odcisnęły na muzyce Procol Harum wyraźne piętno.
Tak więc jego następca w zespole - Chris Copping - nie miał łatwego zadania, by wypełnić tę lukę, a jednak okazał się godnym następcą swego znakomitego poprzednika. Jednocześnie na płycie musiał dzielić obowiązki basisty, gdyż także to miejsce zostało zwolnione przez dotychczasowego basistę Davida Knightsa.





1. Whisky Train
2. The Dead Man's Dream
3. Still There'll Be More
4. Nothing That I Didn't Know
5. About To Die
6. Barnyard Story
7. Piggy Pig Pig
8. Whaling Stories
9. Your Own Choice


Skład


Gary Brooker – Piano And Vocals
Robin Trower – Guitar
Chris Copping – Organ, Bass Guitar
B.J. Wilson – Drums


'Home' jest dziełem niesamowitym i wspaniałym od początku do końca, ale dwa nagrania wybijają się ponad resztę repertuaru i stanowią esencję tego arcydzieła. Mam na myśli 'Dead Man's Dream' i 'Whaling Stories'. Obydwa nagrania charakteryzuje podobne budowanie dramaturgii.

Delikatny, niepokojący wstęp, śpiewany z oszczędnym akompaniamentem fortepianu - w przypadku 'Whaling Stories' przeplatanym pojedynczymi, łkającymi dźwiękami gitary, które mnie nasuwają skojarzenia ze stylem, jaki już niedługo stanie się wizytówką gitarzysty Pink Floyd - Davida Gilmoura.
Po chwili dochodzą kolejne instrumenty, muzyka stopniowo nabiera dynamiki, atmosfera ulega zagęszczeniu, staje się bardziej przytłaczająca.
Ponownie odniosę się do 'Whaling Stories'. Tutaj pojawia się ostro przesterowana gitara i agresywny, pełen desperacji śpiew Gary'ego Brookera, masywne brzmienie organów Hammonda i mocne nabijanie rytmu przez B.J. Wilsona daje efekt niemal orkiestrowy. To potężne wznoszenie, spiętrzanie się dźwięków znowu odsyła moje skojarzenia ku późniejszym dokonaniom Pink Floyd, a dokładniej ku finałowej części - wydanego w 1979 roku - albumu 'The Wall' zatytułowanej 'The Trial'.
Natomiast muzycy Procol Harum być może dążyli tutaj do zilustrowania potężnego sztormu, groźnego żywiołu. Efekt kataklizmu wzmocniło w każdym razie piorunujące solo gitary.
Po tym fragmencie, w naturalny wręcz sposób, następuje wyciszenie. Objawia się krótki, łagodny motyw, aby w finale, jeszcze raz, na moment, zespół uderzył w mocniejsze tony. We wspomnianym już 'Whaling Stories' finał to niemal chóralny, podniosły temat.

'Dead Man's Dream' posiada bardziej grobową aurę, budowaną dzięki brzmieniom organów Hammonda posiadającym niekiedy niemal kościelny charakter. Jest to zresztą chyba jedyne na płycie nagranie, tak mocno zdominowane przez dźwięki tegoż instrumentu, przy jednoczesnym braku gitary elektrycznej, tak charakterystycznej dla tej płyty.

Warto tutaj przypomnieć istotną rzecz. 'Whaling Stories' to bodaj pierwszy w muzyce rockowej efekt eksperymentu polegającego na rezygnacji z powtórzeń oraz ze zwrotek i z refrenów, a także wprowadzeniu zmian tempa z każdą kolejną sekundą. Później pomysł podchwyciły zespoły takie jak Led Zeppelin na swojej czwartej płycie w piosence 'Stairway To Heaven' z 1971 roku, czy Queen w 'Bohemian Rhapsody' wydanym na płycie 'A Night At The Opera' z roku 1975.

Ponad to znalazły się na 'Home' nagrania takie jak - powolny, oparty na ciężkim, rozciągniętym riffie gitary elektrycznej 'About To Die'. Nieco monotonny, oparty na powtarzających się akordach ostrej gitary i posiadający bluesowe naleciałości 'Whisky Train' z sekcją rytmiczną imitującą pędzący pociąg, co udało się uzyskać dzięki natarczywym dźwiękom krowiego dzwonka.

Łagodniejszy charakter posiadał oszczędny 'Barnyard Story' zaśpiewany z akompaniamentem fortepianu i organów Hammonda. Przepiękny, poruszający - zagrany głównie z pomocą fortepianu i gitary akustycznej - 'Nothing That I Didn't Know' wprowadzał niemal żałobną atmosferę, zwłaszcza w wieńczącej piosenkę części, w której do aranżacji wprowadzono smutne tony akordeonu.

Płytę zamykał jedyny tak pogodny na płycie 'Your Own Choice' z optymistyczną partią harmonijki ustnej w finale. Przekorne podsumowanie albumu, którego tematyka słów - jak zawsze napisanych przez Keith Reida - obracała się wyłącznie wokół śmierci.

Bez wątpienia na plan pierwszy wsunął się na tej płycie Robin Trower, który narzucił grupie bardziej gitarowy charakter utworów, niż to miało miejsce na poprzednich płytach, chociaż fortepian wciąż odgrywał pierwszoplanową rolę.
Powierzenie produkcji Chrisowi Thomasowi sprawiło natomiast, że 'Home' odznacza się wyjątkowo ostrym brzmieniem i wyrazistością rytmiczną, co znakomicie uwypukla dynamikę kompozycji niespotykaną dotąd w muzyce Procol Harum.

Wyjątkowa płyta, wciąż niedoceniona, czas więc, by odkryć piękno tej wyjątkowej muzyki.