Informacja z przedostatniej chwili.
Dopiero co, bo około trzech miesięcy temu, ukazało się kompaktowe wznowienie płyty Stonewall zrealizowane przez bliżej mi nieznaną wytwórnię Kismet. Czyli moje prośby zostały wysłuchane. Ciekaw jestem, jak się nowa edycja prezentuje.
Natomiast kolejną sensacyjną sprawą jest reedycja jedynej płyty szwedzkiej grupy Panta Rei oryginalnie wydanej przez tamtejszy oddział EMI Harvest w 1973 roku. Najnowsza wersja ukazała się dzięki Golden Pavilion Records. Prawdopodobnie jest to pierwsze oficjalne wznowienie tego tytułu. Szkoda tylko, że płyta dostępna jest wyłącznie jako LP. Żeby było zabawniej, to zgodnie z duchem czasu nakład jest limitowany. Obecnie standard. 600 egzemplarzy na klasycznym czarnym winylu i 100 egzemplarzy na winylu czerwonym.
Nie do końca rozumiem tę modę, aby wszystko było limitowane. Zapewne chodzi o zmobilizowanie ludzi do zakupu towaru i taki limitowany nakład ma być teoretycznie odpowiednim wabikiem. Tylko po co? Przecież jak nakład jest mały, to i tak dochód będzie znikomy. Ale jestem też w stanie zrozumieć, że wydawnictwa ze starą i zapomnianą rockową spuścizną nie są czymś pożądanym przez wszystkich zjadaczy chleba.
Tylko mam dziwne wrażenie, że ta maniera nie tylko płyt dotyczy. Mimo wszystko cieszmy się tym co jest.
poniedziałek, 13 września 2010
piątek, 10 września 2010
LOOK AT THE SUN
PRECIOUS SECONDS THOUGHT GONE FROM THE BRITISH UNDERGROUND 1967 - 1970
1. ‘Saturday Club’ LP Of The Week’ Introduced By Keith Skues
Broadcast on ‘Saturday Club’, July 1968
2. The Murder Of Lewis Tollani – KALEIDOSCOPE
Recorded For ‘Top Gear’, 13th December 1967
3. Reactions Of A Young Man – ELMER GANTRY’S VELVET OPERA
Recorded For ‘Top Gear’, 3rd November 1967
4. Toymaker’s Shop – LOUISE
Acetate, Recorded 1967
5. A Kaleidoscope Of Colours – THE ONYX SET
From Tape Of Session Recorded At Bob Potter’s Studio, Late 1967
6. Faintly Blowing – KALEIDOSCOPE
Recorded For ‘Top Gear’, 13th December 1967
7. Does It Really Matter – THE GLASS OPENING
Plexium Label Single, Released July 1968
8. Look At The Sun – LOUISE
Acetate, Recorded 1967
9. The Fool – THE GLASS OPENING
Acetate, Recorded 1968
10. You’ve Gotta Be With Me – THE ONYX SET
From Tape Of Session Recorded At Bob Potter’s Studio, Late 1967
11. Without Her – COCONUT MUSHROOM
Emidisc Acetate, Recorded 1968
12. Flames – ELMER GANTRY’S VELVET OPERA
Recorded For ‘Saturday Club’, 16th January 1968
13. Dust My Blues – THE GLASS OPENING
Emidisc Acetate, Recorded 1968
14. Cross Cut Saw – THE FLEUR DE LYS
Recorded For ‘Top Gear’, 11th October 1967
15. Better By You, Better Than Me – GRADED GRAINS
Acetate Recorded In Paris, December 1969
16. Love’s Gone Bad – THE GLASS OPENING
Emidisc Acetate, Recorded 1968
17. Call Me Lightning – COCONUT MUSHROOM
Emidisc Acetate, Recorded 1969
18. Uptown And Downtown – THE ELASTIC BAND
Acetate Recorded At Deroy Sound Service studio, Early 1970
19. Highways – T2
Recorded For ‘Sounds Of The Seventies’, 14th October 1970
20. Careful Sam – T2
Recorded In The Marquee Club Studio And Broadcast On ‘Disco 2’, 31st October 1970
Wytwórnia Top Sounds Records jest naprawdę genialna. Rok temu wydała trzyczęściową serię pod wspólnym tytułem 'Shapes And Sounds' z nagraniami z drugiej połowy lat sześćdziesiątych dokonanymi przez BBC na potrzeby prezentacji radiowych i według mnie był to materiał więcej niż sensacyjny. Przede wszystkim wszystkie zespoły grały na żywo wykonując piosenki, których częstokroć nie umieszczały na płytach studyjnych, jeśli takowe udało się w ogóle stworzyć. Poza tym wszystkie formacje pochodziły z muzycznego podziemia, tak więc nie było tutaj popularnych nazw, a wyłącznie wykonawcy od dawna zapomniani, którymi obecnie fascynują się zazwyczaj miłośnicy klasycznego rocka. Najważniejszy zaś jest fakt, że owe nagrania w większości przypadków zostały oficjalnie opublikowane po raz pierwszy.
Jako suplement dodano kompilacyjny 'Alphabeat'. Tym razem materiał obejmował pochodzące z acetatów, do tej pory nie wydane, studyjne rarytasy przeróżnych, równie zapomnianych zespołów.
Właściwie to powinienem opisać te cztery płyty już dawno temu.
Tym razem wytwórnia Top Sounds Records postanowiła zaskoczyć wszystkich kolejnym zestawem rzadkich nagrań dla BBC oraz sporą ilością materiału pochodzącego z acetatów.
Muszę uczciwie przyznać, że wytwórnia wyjątkowo rozpieszcza melomanów. Tak jak poprzednio kompilacja ukazała się w dwóch wersjach - CD i LP. CD zawiera dwa nagrania więcej. Do LP dołączono singla z dwoma nagraniami T2. Całość obowiązkowo zawiera dużą kilkunastostronicową książkę z mnóstwem informacji, zdjęć oraz wycinków prasowych. Prawdziwa uczta dla oka.
Ponad to nalepki na płycie są reprodukcjami oryginalnych nalepek. Duża płyta zawiera nalepkę będącą odpowiednikiem brytyjskiego oddziału wytwórni MGM, zaś nalepka na singlu jest kopią nalepki, która zdobiła stare BBC Transcription, czyli płyty, które zawierały właśnie materiał przeznaczony do prezentacji radiowej. Takie płyty są obecnie bardzo poszukiwane przez kolekcjonerów, gdyż wydawane były w nakładzie stu egzemplarzy, jeśli nie mniejszym.
Przytłaczająca większość zawartych tutaj utworów to istna rewelacja. Prawdziwą niespodzianką są dwa nagrania T2. Oba dotąd dostępne tylko na unikalnych płytach BBC Transcription. Po raz kolejny można usłyszeć i przekonać się, jaką stratą dla świata muzyki rockowej był rozpad tego fenomenalnego tria.
Uważam także, że wielu wykonawców w tych radiowych występach prezentowało się znacznie lepiej niż na studyjnych dokonaniach.
Ponieważ przez cały czas pisałem tylko peany pochwalne na cześć wytwórni Top Sounds Records, czas najwyższy ich trochę zbesztać. Nie byłbym sobą, gdybym tego nie zrobił. Mam na myśli mianowicie wkładki na płyty w wydaniu LP. Co za imbecyl wygenerował ze swojej głowy koncepcję wsuwania winylowych płyt do czegoś tak chropowatego i twardego? Przecież już przy pierwszej próbie wysunięcia płyty z tak sztywnej koperty, niemożliwością jest nie uszkodzić delikatnej powierzchni winylu. Jest to jedyny, niestety znaczący mankament tego wspaniałego wydawnictwa.
Tak więc za sam pomysł całości należą się laury, natomiast za wkładki na płyty winylowe proponuję rzucić pomysłodawcę na pożarcie lwom.
1. ‘Saturday Club’ LP Of The Week’ Introduced By Keith Skues
Broadcast on ‘Saturday Club’, July 1968
2. The Murder Of Lewis Tollani – KALEIDOSCOPE
Recorded For ‘Top Gear’, 13th December 1967
3. Reactions Of A Young Man – ELMER GANTRY’S VELVET OPERA
Recorded For ‘Top Gear’, 3rd November 1967
4. Toymaker’s Shop – LOUISE
Acetate, Recorded 1967
5. A Kaleidoscope Of Colours – THE ONYX SET
From Tape Of Session Recorded At Bob Potter’s Studio, Late 1967
6. Faintly Blowing – KALEIDOSCOPE
Recorded For ‘Top Gear’, 13th December 1967
7. Does It Really Matter – THE GLASS OPENING
Plexium Label Single, Released July 1968
8. Look At The Sun – LOUISE
Acetate, Recorded 1967
9. The Fool – THE GLASS OPENING
Acetate, Recorded 1968
10. You’ve Gotta Be With Me – THE ONYX SET
From Tape Of Session Recorded At Bob Potter’s Studio, Late 1967
11. Without Her – COCONUT MUSHROOM
Emidisc Acetate, Recorded 1968
12. Flames – ELMER GANTRY’S VELVET OPERA
Recorded For ‘Saturday Club’, 16th January 1968
13. Dust My Blues – THE GLASS OPENING
Emidisc Acetate, Recorded 1968
14. Cross Cut Saw – THE FLEUR DE LYS
Recorded For ‘Top Gear’, 11th October 1967
15. Better By You, Better Than Me – GRADED GRAINS
Acetate Recorded In Paris, December 1969
16. Love’s Gone Bad – THE GLASS OPENING
Emidisc Acetate, Recorded 1968
17. Call Me Lightning – COCONUT MUSHROOM
Emidisc Acetate, Recorded 1969
18. Uptown And Downtown – THE ELASTIC BAND
Acetate Recorded At Deroy Sound Service studio, Early 1970
19. Highways – T2
Recorded For ‘Sounds Of The Seventies’, 14th October 1970
20. Careful Sam – T2
Recorded In The Marquee Club Studio And Broadcast On ‘Disco 2’, 31st October 1970
Wytwórnia Top Sounds Records jest naprawdę genialna. Rok temu wydała trzyczęściową serię pod wspólnym tytułem 'Shapes And Sounds' z nagraniami z drugiej połowy lat sześćdziesiątych dokonanymi przez BBC na potrzeby prezentacji radiowych i według mnie był to materiał więcej niż sensacyjny. Przede wszystkim wszystkie zespoły grały na żywo wykonując piosenki, których częstokroć nie umieszczały na płytach studyjnych, jeśli takowe udało się w ogóle stworzyć. Poza tym wszystkie formacje pochodziły z muzycznego podziemia, tak więc nie było tutaj popularnych nazw, a wyłącznie wykonawcy od dawna zapomniani, którymi obecnie fascynują się zazwyczaj miłośnicy klasycznego rocka. Najważniejszy zaś jest fakt, że owe nagrania w większości przypadków zostały oficjalnie opublikowane po raz pierwszy.
Jako suplement dodano kompilacyjny 'Alphabeat'. Tym razem materiał obejmował pochodzące z acetatów, do tej pory nie wydane, studyjne rarytasy przeróżnych, równie zapomnianych zespołów.
Właściwie to powinienem opisać te cztery płyty już dawno temu.
Tym razem wytwórnia Top Sounds Records postanowiła zaskoczyć wszystkich kolejnym zestawem rzadkich nagrań dla BBC oraz sporą ilością materiału pochodzącego z acetatów.
Muszę uczciwie przyznać, że wytwórnia wyjątkowo rozpieszcza melomanów. Tak jak poprzednio kompilacja ukazała się w dwóch wersjach - CD i LP. CD zawiera dwa nagrania więcej. Do LP dołączono singla z dwoma nagraniami T2. Całość obowiązkowo zawiera dużą kilkunastostronicową książkę z mnóstwem informacji, zdjęć oraz wycinków prasowych. Prawdziwa uczta dla oka.
Ponad to nalepki na płycie są reprodukcjami oryginalnych nalepek. Duża płyta zawiera nalepkę będącą odpowiednikiem brytyjskiego oddziału wytwórni MGM, zaś nalepka na singlu jest kopią nalepki, która zdobiła stare BBC Transcription, czyli płyty, które zawierały właśnie materiał przeznaczony do prezentacji radiowej. Takie płyty są obecnie bardzo poszukiwane przez kolekcjonerów, gdyż wydawane były w nakładzie stu egzemplarzy, jeśli nie mniejszym.
Przytłaczająca większość zawartych tutaj utworów to istna rewelacja. Prawdziwą niespodzianką są dwa nagrania T2. Oba dotąd dostępne tylko na unikalnych płytach BBC Transcription. Po raz kolejny można usłyszeć i przekonać się, jaką stratą dla świata muzyki rockowej był rozpad tego fenomenalnego tria.
Uważam także, że wielu wykonawców w tych radiowych występach prezentowało się znacznie lepiej niż na studyjnych dokonaniach.
Ponieważ przez cały czas pisałem tylko peany pochwalne na cześć wytwórni Top Sounds Records, czas najwyższy ich trochę zbesztać. Nie byłbym sobą, gdybym tego nie zrobił. Mam na myśli mianowicie wkładki na płyty w wydaniu LP. Co za imbecyl wygenerował ze swojej głowy koncepcję wsuwania winylowych płyt do czegoś tak chropowatego i twardego? Przecież już przy pierwszej próbie wysunięcia płyty z tak sztywnej koperty, niemożliwością jest nie uszkodzić delikatnej powierzchni winylu. Jest to jedyny, niestety znaczący mankament tego wspaniałego wydawnictwa.
Tak więc za sam pomysł całości należą się laury, natomiast za wkładki na płyty winylowe proponuję rzucić pomysłodawcę na pożarcie lwom.
Etykiety:
1967,
1968,
1969,
1970,
BBC,
kompilacja,
psychodelia,
rock psychodeliczny,
underground
piątek, 3 września 2010
BOBAK JONS MALONE
MOTHERLIGHT (1970)
1. Motherlight
2. On A Meadow - Lea
3. Mona Lose
4. Wanna Make A Star Sam
5. House Of Many Windows
6. Chant
7. Burning The Weed
8. The Lens
Jesień objawiła się tak nagle jakby ktoś jednym zdecydowanym cięciem rozciął słońca kurtynę, a tuż za nią objawiła się zasłona deszczu. Koniec lata, zmiana scenografii. Właściwie od kilku dni nieustannie pada deszcz, ale mnie to nie przeszkadza, miałem już dosyć lata i upałów.
Teraz kiedy piszę te słowa krótkotrwałe pojawienie się deszczu rozgoniły promienia słońca.
Ale dość tych meteorologicznych opisów.
Na początek wrześniowej aury przedstawię płytę, której nazwa i tytuł wywołują niemal zawsze zamieszanie. Przyjmijmy jednak, że nazwa grupy to nazwiska twórców płyty, czyli Mike Bobak, Andy Johns (opisany błędnie jako Andy Jons) oraz Wilson Malone. Bobak Jons Malone. Tytuł płyty pochodzi zaś od tytułu kompozycji, rozpoczynającej album. Proste.
Nie jest to dokonanie wybitne, nie jest to także muzyka, która sprawia, że inaczej zaczynamy postrzegać świat dźwięków. Dlaczego więc zdecydowałem się wspomnieć o tej zapomnianej płycie? Jest tutaj bowiem przynajmniej jeden wspaniały moment, czyli 'House Of Many Windows'. Rozpoczynający się od potężnego akordu fortepianu utwór zachwyca wspaniałą, pełną optymizmu melodią urozmaiconą podniosłym organowym interludium w stylu Procol Harum. W finale pojawia się parafraza kilku taktów zaczerpniętych z głównego tematu muzycznego z filmu 'Magnificent Seven' ('Siedmiu Wspaniałych'). Piosenka zagrana została z użyciem fortepianu, organów Hammonda oraz perkusji i gitary basowej. Mnie 'House Of Many Windows' kojarzy się z późniejszymi dokonaniami Genesis.
Był to jednocześnie jedyny taki utwór na płycie. Większość nagrań odznaczała się niezbyt wyszukanymi melodiami oraz czasem wręcz skrajną prostotą rytmów.
Dziwna to płyta, muzycy chyba bardziej położyli nacisk na tworzenie odpowiedniej, dość złowieszczej atmosfery nagrań niźli na bogactwo wątków melodycznych czy harmonii. Tak więc pomimo faktu, że nagrania takie jak 'Mona Lose' czy 'On A Meadow - Lea' potrafią oczarować swoim tajemniczym nastrojem, budowanym głównie na fundamentach fortepianu i organów Hammonda, to jednak samo wykonanie bywa w wielu momentach nużące. Dwa - trzy akordy, które tworzą melodię, powtarzane są z namaszczeniem przez cały czas trwania nagrania, tu i ówdzie wzbogacane dźwiękami gitary lub różnego rodzaju wstawkami instrumentów klawiszowych, niekiedy niemal kakofonicznych. W taki sposób koncypowany jest właściwie każdy kolejny utwór, co może się podobać i ma to swój urok, ale w niektórych momentach może jednak irytować do granic wytrzymałości.
Wystarczy posłuchać 'Chant' z dysonansowym wstępem, który później przeistacza się w jakieś trywialne przyśpiewy. Również lekko irytujący jest nijaki 'Wanna Make A Star, Sam' oparty chyba na jednym dźwięku gitary, ponownie dla zmyłki uatrakcyjniany krótkimi i dość mdłymi ornamentami tegoż instrumentu, na dodatek piosenka zaśpiewana jest kompletnie bez polotu. Nie mam pojęcia, czy miał być to zamierzony efekt, ale chyba tak, bo Wilson Malone wszystkie piosenki tutaj zawarte śpiewa tym jakby zmęczonym, anemicznym głosem.
Ewidentnie niedopasowany do całości jest natomiast bezpretensjonalny 'Burning The Weed'. Czyżby pastisz muzyki country?
Strasznie zjechałem 'Motherlight', muszę jednak nadmienić, że pomimo tych wszystkich mankamentów - co jest w tym wszystkim najdziwniejsze - tego albumu słucha się naprawdę przyjemnie. Melodie we wspomnianych 'Mona Lose' i 'On A Meadow - Lea', czy w nagraniu tytułowym, chociaż skromnie opracowane, potrafią wryć się w pamięć. Ale przede wszystkim urzeka ten mroczny klimat, który pojawia się w tych trzech - czterech nagraniach.
Konkludując. Proszę się nie zrażać moim pisaniem, gdyż jest to wyłącznie moja opinia, kogoś innego muzyka Bobak Jons Malone może zachwycić. W świecie to jedyne przedsięwzięcie nagrane przez dwóch etatowych inżynierów dźwięku (Mike Bobak i Andy Johns) oraz byłego muzyka grupy Orange Bicycle (Wilson Malone), cieszy się ogromną estymą i oczywiście jako oryginalny LP wydany przez Morgan Blue Town jest upragniony przez niemal wszystkich miłośników klasycznej rockowej muzyki.
Po za tym tutaj jest ponadczasowy 'House Of Many Windows' i to jest chyba wystarczający powód by sięgnąć po tę płytę.
1. Motherlight
2. On A Meadow - Lea
3. Mona Lose
4. Wanna Make A Star Sam
5. House Of Many Windows
6. Chant
7. Burning The Weed
8. The Lens
Jesień objawiła się tak nagle jakby ktoś jednym zdecydowanym cięciem rozciął słońca kurtynę, a tuż za nią objawiła się zasłona deszczu. Koniec lata, zmiana scenografii. Właściwie od kilku dni nieustannie pada deszcz, ale mnie to nie przeszkadza, miałem już dosyć lata i upałów.
Teraz kiedy piszę te słowa krótkotrwałe pojawienie się deszczu rozgoniły promienia słońca.
Ale dość tych meteorologicznych opisów.
Na początek wrześniowej aury przedstawię płytę, której nazwa i tytuł wywołują niemal zawsze zamieszanie. Przyjmijmy jednak, że nazwa grupy to nazwiska twórców płyty, czyli Mike Bobak, Andy Johns (opisany błędnie jako Andy Jons) oraz Wilson Malone. Bobak Jons Malone. Tytuł płyty pochodzi zaś od tytułu kompozycji, rozpoczynającej album. Proste.
Nie jest to dokonanie wybitne, nie jest to także muzyka, która sprawia, że inaczej zaczynamy postrzegać świat dźwięków. Dlaczego więc zdecydowałem się wspomnieć o tej zapomnianej płycie? Jest tutaj bowiem przynajmniej jeden wspaniały moment, czyli 'House Of Many Windows'. Rozpoczynający się od potężnego akordu fortepianu utwór zachwyca wspaniałą, pełną optymizmu melodią urozmaiconą podniosłym organowym interludium w stylu Procol Harum. W finale pojawia się parafraza kilku taktów zaczerpniętych z głównego tematu muzycznego z filmu 'Magnificent Seven' ('Siedmiu Wspaniałych'). Piosenka zagrana została z użyciem fortepianu, organów Hammonda oraz perkusji i gitary basowej. Mnie 'House Of Many Windows' kojarzy się z późniejszymi dokonaniami Genesis.
Był to jednocześnie jedyny taki utwór na płycie. Większość nagrań odznaczała się niezbyt wyszukanymi melodiami oraz czasem wręcz skrajną prostotą rytmów.
Dziwna to płyta, muzycy chyba bardziej położyli nacisk na tworzenie odpowiedniej, dość złowieszczej atmosfery nagrań niźli na bogactwo wątków melodycznych czy harmonii. Tak więc pomimo faktu, że nagrania takie jak 'Mona Lose' czy 'On A Meadow - Lea' potrafią oczarować swoim tajemniczym nastrojem, budowanym głównie na fundamentach fortepianu i organów Hammonda, to jednak samo wykonanie bywa w wielu momentach nużące. Dwa - trzy akordy, które tworzą melodię, powtarzane są z namaszczeniem przez cały czas trwania nagrania, tu i ówdzie wzbogacane dźwiękami gitary lub różnego rodzaju wstawkami instrumentów klawiszowych, niekiedy niemal kakofonicznych. W taki sposób koncypowany jest właściwie każdy kolejny utwór, co może się podobać i ma to swój urok, ale w niektórych momentach może jednak irytować do granic wytrzymałości.
Wystarczy posłuchać 'Chant' z dysonansowym wstępem, który później przeistacza się w jakieś trywialne przyśpiewy. Również lekko irytujący jest nijaki 'Wanna Make A Star, Sam' oparty chyba na jednym dźwięku gitary, ponownie dla zmyłki uatrakcyjniany krótkimi i dość mdłymi ornamentami tegoż instrumentu, na dodatek piosenka zaśpiewana jest kompletnie bez polotu. Nie mam pojęcia, czy miał być to zamierzony efekt, ale chyba tak, bo Wilson Malone wszystkie piosenki tutaj zawarte śpiewa tym jakby zmęczonym, anemicznym głosem.
Ewidentnie niedopasowany do całości jest natomiast bezpretensjonalny 'Burning The Weed'. Czyżby pastisz muzyki country?
Strasznie zjechałem 'Motherlight', muszę jednak nadmienić, że pomimo tych wszystkich mankamentów - co jest w tym wszystkim najdziwniejsze - tego albumu słucha się naprawdę przyjemnie. Melodie we wspomnianych 'Mona Lose' i 'On A Meadow - Lea', czy w nagraniu tytułowym, chociaż skromnie opracowane, potrafią wryć się w pamięć. Ale przede wszystkim urzeka ten mroczny klimat, który pojawia się w tych trzech - czterech nagraniach.
Konkludując. Proszę się nie zrażać moim pisaniem, gdyż jest to wyłącznie moja opinia, kogoś innego muzyka Bobak Jons Malone może zachwycić. W świecie to jedyne przedsięwzięcie nagrane przez dwóch etatowych inżynierów dźwięku (Mike Bobak i Andy Johns) oraz byłego muzyka grupy Orange Bicycle (Wilson Malone), cieszy się ogromną estymą i oczywiście jako oryginalny LP wydany przez Morgan Blue Town jest upragniony przez niemal wszystkich miłośników klasycznej rockowej muzyki.
Po za tym tutaj jest ponadczasowy 'House Of Many Windows' i to jest chyba wystarczający powód by sięgnąć po tę płytę.
Etykiety:
1970,
BOBAK JONS MALONE,
prog-rock,
progresywny rock,
psych-prog-rock
Subskrybuj:
Posty (Atom)