środa, 21 grudnia 2011

FIRE

THE MAGIC SHOEMAKER (1970)

Kolejny album z katalogu wytwórni wytwórni Pye Records, który oczywiście w chwili premiery przepadł niezauważony. Poniekąd słusznie. Nie było to dokonanie klasy Blonde On Blonde 'Contrasts' czy Pesky Gee 'Exclamation Mark' nagranych dla Pye Records mniej więcej w tym samym czasie.

Piękna okładka 'Magic Shoemaker' może sugerować, że będziemy mieli do czynienia z płytą zawierającą muzykę tradycyjną. Otóż nic bardziej mylącego. Jedyny album tria Fire to zbiór dosyć monotonnych, jednorodnych piosenek, tak samo niewyszukanych jak nazwa grupy. Całość sprawia wrażenie dość przypadkowej zbieraniny.

Na repertuar płyty składały się proste, hałaśliwe utwory rockowe w rodzaju 'Flies Like A Bird' z uwypukloną partią przesterowanej gitary. W nagraniu tym znać było reminiscencje psychodelicznego rocka oraz freakbeatu.
Natomiast nawiązujący do bluesa 'Like To Help You If I Can' urozmaicony został nagłymi przyśpieszeniami granymi w stylu boogie. 'I Can See The Sky' ponownie sięgał do bluesa, ale tym razem w bardziej rockowym stylu. Przykuwały uwagę mocno zaciągane struny gitary elektrycznej. Całość wzbogacono brzmieniem harmonijki ustnej.

Największe wrażenie wśród tego typu utworów zawartych na płycie robił 'Tell You A Story' - powolny, utrzymany w jednostajnym rytmie, niemal transowy utwór zagrany na dwie gitary, z których jedna grała melodię, natomiast druga wybiła ostre akordy. Może nie jest to zbyt wyrafinowane pod względem melodycznym i rytmicznym, ale przynajmniej posiada swoistą dramaturgię, a pod koniec nad całością zniekształcone efekty dźwiękowe. Podobne rozwiązania wprowadzono jako kodę w 'Reason For Everything'. Jedyne co mi przeszkadza w 'Tell You A Story' to krzykliwa, wręcz płaczliwa maniera wokalna Davida Lamberta.




1. Children Of Immagination
2. Tell You A Story
3. Magic Shoes
4. Reason For Everything
5. Only A Dream
6. Flies Like A Bird
7. Like To Help You If I Can
8. I Can See The Sky
9. Shoemaker
10. Happy Man Am I
11. Children Of Imagination


Skład


David Lambert - Piano, Organ, Guitar And Vocals
Dick Dufall - Bass Guitar And Vocals
Bob Voice - Drums And Vocals


Na drugim biegunie muzyki wykonywanej przez Fire leżały ballady pokroju 'Magic Shoes'. Ta pogodna, lecz nijaka piosenka, posiadała folkowy koloryt i rzeczywiście udane, oszczędne solo gitary elektrycznej. Dobre wrażenie zostało popsute przez natarczywe, jednostajne postukiwanie, atakujące uszy słuchacza przez cały czas trwania nagrania. Nawet nie jestem w stanie napisać, cóż to za instrument tak puka w tle.
Następnie pobrzmiewający echem muzyki gospel - zwłaszcza na wysokości refrenu - 'Only A Dream' zagrany z towarzyszeniem gitary akustycznej i fortepianu. Całkiem przyjemny fragment. Niestety, jak wszystkie nagrania na płycie, wykonany trochę bez pomysłu, w sposób bałaganiarski i toporny.

Dlatego aż trudno mi uwierzyć, że na sam koniec otrzymujemy coś tak wspaniałego jak niemal elegijny 'Shoemaker'. Zaśpiewana pełnym cierpienia głosem z towarzyszeniem fortepianu kompozycja akcentowana była potężnymi akordami tegoż instrumentu. W środkowej części pojawiała się, nie przystająca do całości, dość nieskładna zagrywka na gitarze klasycznej.

Program albumu uzupełniała błaha stylizacja na muzykę country zatytułowana 'Happy Man Am I'. Ten, trwający na szczęście niespełna minutę, wypełniacz zaśpiewany - lub raczej wykrzyczany - został z akompaniamentem bandżo.

Najważniejsze.
Pomysł przeplatania nagrań opowieściami Davida Lamberta uważam za bardzo poważną wadę wydawnictwa. Zespół wykoncypował bowiem sobie, że zawartość albumu będzie stanowić historię tytułowego Magicznego Szewca, i owe monologi lidera zespołu, opowiadającego szepczącym coś dzieciom, stanowiły komentarz do treści poszczególnych piosenek. Tylko, że to nie pasuje. Nie tworzy spójnej, przemyślanej formy. Całość brzmi jakby została zarejestrowana na zwykłym magnetofonie, co powoduje irytujący dysonans z przyzwoicie wyprodukowanymi kompozycjami. Ponad to do snującego opowieści głosu mężczyzny i ekscytujących się dzieci dołożono jakiś denerwujący szum. Być może w domyśle miał to być odgłos ruchu ulicznego, nie mam pojęcia.
W dodatku niektóre nagrania nagle się urywają, żeby ustąpić miejsca temu bajdurzeniu. Coś strasznego.

Reasumując.
Płyta okazuje się jednak sporym rozczarowaniem. Uważam, że same kompozycje nie są złe. Po prostu nie udało się uwypuklić ich zalet. Aranżacje rażą bylejakością. Wykonanie jest chaotyczne. Jest to kolejny przykład dokonania zdecydowanie przecenianego.

Popularność 'Magic Shoemaker' wynika zapewne z faktu, że w oryginalnym wydaniu jest to biały kruk osiągający kwotę ponad SIEDMIUSET FUNTÓW. Cóż, w tym przypadku płaci się raczej za egzemplarz, nie za muzykę, która nie należy do osiągnięć.
Dlaczego więc postanowiłem napisać to hasło? W dużym stopniu ze względu na okładkę. Jest to fragment obrazu 'A Village Scene With A Cobbler' namalowanego przez holenderskiego malarza Jana Victorsa około 1650 roku. Ponad to - jak już nieraz wspominałem - trzeba czasem dla odmiany coś skrytykować, to nieprofesjonalne w kółko tylko zachwalać.

Na sam koniec muszę wspomnieć, że dwa lata wcześniej trio nagrało świetny i rzeczywiście porywający singel 'Father's Name Is Dad - Treacle Toffee World'. Wzorowany na 'Paperback Writer' The Beatles 'Father's Name Is Dad' to tętniąca świeżością oraz młodzieńczą energią, wybitnie przebojowa piosenka, która pojawia się chyba na wszystkich kompilacjach dotyczących mniej znanego oblicza muzyki rockowej lat sześćdziesiątych. W pełnie zasłużenie.

6 komentarzy:

  1. "niektóre nagrania nagle się urywają, żeby ustąpić miejsca temu bajdurzeniu" - o, to jak na nowej płycie Nightwish :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Widać od 40 lat ten trend wciąż trwa ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. E, starsze to jest, tylko przedtem to nazywali operą.

    OdpowiedzUsuń
  4. W tym przypadku chyba operą mydlaną. Tylko tutaj więcej tego mydła niż opery.

    OdpowiedzUsuń