poniedziałek, 6 czerwca 2011

PIRAT

Dzisiaj trochę odejdę od tematyki muzycznej. Chociaż problem, który pragnę poruszyć niejako z muzyką związany jest i to mocno. Zwłaszcza ze starym, zapomniany rockiem.

Na początek wyjaśnienie.
Angielskie określenie na piractwo płytowe to BOOTLEG. Proszę jednak nie mylić tego, co napisałem poniżej z kwestią płyt wydawanych bez zgody artystów, a zawierającymi materiał z koncertów lub różnego rodzaju sesje nagraniowe, które nigdy oficjalnie nie zostały opublikowane. W tym wpisie postanowiłem przedstawić swój punkt widzenia w kwestii piractwa dotykającego płyty katalogowe, wydawane jak najbardziej oficjalnie, teraz natomiast będące przedmiotem zakusów różnego autoramentu szalbierzy.

Do rzeczy.
Przeglądając w internecie różnego rodzaju strony zauważyłem jak palącym tematem stał się w ostatnim czasie problem piractwa płytowego. Trudno się dziwić, wszak za takie podrabiane CD ludzie płacą dość spore pieniądze, przeważnie nieświadomi tego, że kupują przysłowiowego bubla. Wiele z tych wznowień ma bowiem posmak profesjonalnie wykonanej reedycji. Pół biedy gdyby takie wydawnictwa kosztowały 15-25zł, czyli tyle ile kosztowały podróbki sprzedawane swego czasu w ilościach hurtowych na Stadionie Dziesięciolecia. Tylko, że wtedy każdy wiedział co kupuje i na co pieniądze przeznacza. Teraz natomiast mnóstwo kolekcjonerów i pasjonatów nie zdaje sobie nawet sprawy z czym ma do czynienia, a zasypujące rynek kompakty z zapomnianymi rockowymi wykonawcami kosztują przeważnie dwa czy nawet trzy razy więcej (50-70zł).

Jest to przerażające i nieuczciwe, tak wobec kupujących, jak i wobec artystów, których się bezkarnie okrada. Nikt mi bowiem nie wmówi, że jest to forma hołdu dla ukochanego artysty, czy próba zainteresowania szerokiej publiczności dorobkiem danego zespołu. Sam natknąłem się kilkukrotnie na apel muzyków, którzy oznajmiali, aby wznowień sygnowanych przez różnorakie firmy nie kupować, gdyż są nieoficjalne i wydane bez ich zgody. Słowem, że są to CD nie posiadające licencji.

Oczywiście taka nielegalna działalność trafiła na podatny grunt. Gdzie bowiem łatwiej o oszustwo niż na rynku zajmującym się dokonaniami dawno już zapomnianymi? Bardzo trudno bowiem dojść która wytwórnia działa oficjalnie, ponieważ nawet te legalne firmy jak Sundazed Music czy Esoteric Recordings nie należą do czołówki wśród muzycznych wydawnictw, są to wytwórnie sprofilowane do konkretnego typu muzyki i skierowane do konkretnego typu odbiorcy. W dodatku wielu z muzyków, którzy tworzyli owe zapomniane dzieła, albo już nie ma wśród nas albo nie jest świadoma tego, co się dzieje. Nie zdają sobie nawet sprawy z tego, że ich twórczość przeżywa renesans.

W takich oto okolicznościach pojawia się mnóstwo cwanych i pazernych osobników, którzy na ludzkiej pasji pragną zarobić całkiem spory grosz. Sam muszę się przyznać, że byłem w dużym szoku, gdy odkryłem cały szwindel. Nigdy nie zdawałem sobie sprawy, że gros tego na co wydaję pieniądze, to zwykłe podróbki.

Natomiast silną kartą przetargową tego typu wznowień jest to, że często są to jedyne dostępne edycje starych tytułów i dlatego fanatycy starego rocka decydują się zainwestować w taki produkt.

Postanowiłem więc, że swoim zwyczajem trochę sobie to wszystko uporządkuję i zrobię spis tych pseudo wytwórni, które atakują człowieka ze wszystkich możliwych stron. Czasem autentycznie trudno odgadnąć która wytwórnia jest legalna, a która tylko legalną udaje, tak naprawdę działając pod płaszczykiem piractwa. Sporządziłem więc spis firm, które albo na pewno wznawiają CD bezprawnie albo takich, co do których mam poważne wątpliwości. Jeśli ktoś dopatrzy się błędu w tym spisie lub będzie miał jakąś nazwę do dodania - proszę się nie krępować i pisać.

Axis
Aurora
Bamboo
Black Rose
Bull's Eye
Buy Or Die
Erebus Records (prawdopodobnie jest to kolejna inkarnacja Radioactive Records)
Flawed Gems
Free Records
Kismet (najpewniej to samo źródło co Flawed Gems)
Mandala
Mason Records
Phoenix Records (nowe wcielenie Radioactive Records)
Progressive Line
Radioactive Records
Red Fox Records
Relics
Second Harvest
Sunrise Records
Walhalla
Won-Sin


Wiele z wymienionych przeze mnie firm już zapewne nie istnieje. Albo inaczej - istnieją, ale pod inną piracką banderą. Być może też na stworzonej przeze mnie liście wkradły się błędy i niesłusznie wskazałem którąś z firm jako piracką. Jeśli ktoś z czytających mojego bloga zauważy na liście takową wytwórnię, będę wdzięczny za informację.

8 komentarzy:

  1. Świetny pomysł z tym spisem (i nowa winietka też, co mi przypomina że od miesiąca obiecuję sobie zrobienie nowych na moje oba blogi). Problemem w wypadku owych mało znanych wykonawców może być jedynie to, że tzw niekoniecznie legalnie działająca wytwórnia może być w danym momencie jedynym wydawcą jakiegoś zapomnianego wykonawcy na rynku. I taki słuchacz nigdy nie wie czy ma odczekać aż materiał trafi na legalny CD (no bo nie ma gwarancji, że ktoś to kiedyś wyda), czy kupić pirata.

    A zresztą, panie, kto dziś płyty kupuje. Parę osób.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki! Zwłaszcza za miłe słowa a propos winietki. Cały czas jakieś wymyślam i nie mogę się zdecydować.
    Co do CD - masz oczywiście rację. To jest właśnie największy problem ze starymi zespołami. Jest mnóstwo płyt wydanych przez pirackie wydawnictwa, których albo nie ma wydanych oficjalnie albo były wydane wiele lat temu i obecnie są niedostępne lub dostępne za duże pieniądze (100-200zł). Japończycy dużo ciekawych tytułów wydają, ale ich kompakty (zwłaszcza w wersjach mini LP, czyli replika oryginalnej płyty analogowej) są drogie. Czasem za jedno takie wydawnictwo można kupić dwa lub trzy inne tytuły.
    Dziwny jest ten rynek ze starym rockiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Japońskie wydania to już rynek dla fetyszystów. Jedyna korzyść z repliki winyla jest taka, że nie zajmuje tyle miejsca co CD, ale z drugiej strony słabo widoczny jest grzbiet, co powoduje że przy pewnych ilościach trudno cokolwiek znaleźć (właśnie odebrałem paczkę z 5 płytami i zastanawiam się, gdzie będą stać).

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak tak. Miejsca takie wydania zajmują zdecydowanie mniej. Sam niedawno myślałem, czy nie zacząć kupować takich mini LP, ale jak zobaczyłem ceny, to stwierdziłem, że może niekoniecznie. Wszystko przez to, że mam ten sam problem - nie mam już miejsca na kompakty. Nie dlatego, że mam ich dużo, tylko dlatego, że mam ograniczoną ilość miejsca na półkach. Nie za dobrze to wygląda.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cóż, czas zamordować sąsiadów i przejąć ich mieszkanie.

    OdpowiedzUsuń
  6. podejrzewam, że to wszystko są ruskie firmy, wypuszczające ruskie "reedycje" głównie na ruski rynek. tam jeszcze ochrona praw autorskich nie zawitała. sporo było o tym swego czasu na Pawn Hearts.

    ja też ze względu na problemy z kubaturą mocno ograniczyłem gromadzenie nowych płyt, kiedyś nałogowe.
    poza tym, ich ilość przekroczyła masę krytyczną, tzn. ilość momentów w życiu przeznaczonych na słuchanie muzyki jest mniejsza od liczby płyt. :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Z tym Ruskimi piratami nie byłoby problemu, gdyby nie wychodziły poza granice ich kraju, a tak wczoraj przeczytałem na forum, że za wytwórnię Esoteric też już się zabrali i podrabiają. Rosjanie i Chińczycy są obecnie synonimem piractwa płytowego. Co mogą to podrabiają. Irytuje mnie to o tyle, że człowiek nie wie czy nie wyrzuca forsy na jakiegoś bubla.

    Tego się najbardziej boję, że pewnego dnia czasu nie będzie na słuchanie muzyki lub człowiekowi ochota odejdzie.
    Miejsca mam już coraz mniej, ale jeszcze coś się tam zmieści :-) Gdyby nie to, że jestem wzrokowcem i lubię te wszystkie obrazki, okładki płyt itd, to pewno nie zawracałbym sobie aż tak głowy kolekcjonowaniem.

    OdpowiedzUsuń
  8. na allegro aż sie roi od pirackich płyt także uwaga na; jacekmega - niche_music - Interdisc i wielu innych

    OdpowiedzUsuń