piątek, 3 czerwca 2011

PETER THORUP

WAKE UP YOUR MIND (1970)

To nie będzie opis płyty lecz raczej pretekst do przemyśleń związanych z bluesem. Nie jestem wprawdzie sympatykiem klasycznego bluesa, za to jego asymilację z estetyką rocka cenię bardzo. Ponieważ zaś album 'Wake Up Your Mind' stanowi przyzwoity przykład bluesa z elementami hard-rocka oraz wzbogaconego delikatnymi wpływami folku i jazzu, to przy okazji prezentacji tego tytułu postanowiłem przemycić kilka spostrzeżeń związanych ze znaczeniem bluesa w muzyce popularnej.

Rok 1970 był bodajże finałem mody, jaka panowała w muzyce popularnej, na bluesa. Oczywiście później nadal był obecny w dorobku wielu wykonawców, ale na dobrą sprawę zszedł na margines i przestał być integralną częścią głównego nurtu, zwłaszcza wśród tych zespołów, które cieszyły się uznaniem, lub docierały do świadomości publiczności.
Według mnie, to odcinanie się od bluesowych korzeni miało swoje bardzo poważne konsekwencje w jakości muzyki.
Pomijam tutaj fakt, że mnóstwo ludzi, znających temat, uważa rok 1970 za koniec najlepszej epoki w historii muzyki popularnej i wraz z rozpadem zespołu The Beatles, czy śmiercią Jimiego Hendrixa skończył się najbardziej nowatorski i ekscytujący okres w dziejach tego zjawiska, więc to wszystko razem zbiegło się w czasie.

Żeby się nie rozwodzić - zmierzam mniej więcej do tego, że dopóki rock opierał się na bluesie, to powstawały rzeczy wyjątkowe. Na dobrą sprawę ciężki rock czy rock progresywny zrodził się dzięki czerpaniu z bluesowej spuścizny. Nie chcę też przez to powiedzieć, że nie należy odcinać się od swych korzeni i podążać własną drogą niczym dziecko opuszczające rodzinny dom, trzeba jednak pamiętać skąd się wyszło. Tak się jednak złożyło, że ten mariaż bluesa i rocka dawał doskonałe rezultaty i miał ogromny wpływ na rozwój muzyki popularnej, natomiast gdy wykonawcy w kolejnej dekadzie niemal pozbawili swoje poczynania elementów bluesowych, można odnieść wrażenie, że z tego wysoko wzbijającego się balonu zaczęło uchodzić powietrze.

Efekt? Ostatnie dwadzieścia lat. Większość artystów, którzy pojawiają się na rynku muzycznym, wzoruje się nie na tradycyjnym bluesie, nie od mistrzów tego gatunku uczy się techniki gry, czy interpretacji wokalnej, oni są wpatrzeni w gwiazdy MTV czy w heavy-metalowych bohaterów serwujących gitarowe zagrywki grane z prędkością światła.
Oczywiście w dużym uproszczeniu prezentując sytuację.

Czy można sobie wyobrazić rozwój rocka bez takich zespołów jak choćby Cream, Fleetwood Mac czy Free? Przecież to one wyznaczyły kanon rockowej muzyki, będąc wpatrzonym w muzyków takich jak Willie Dixon czy Howlin' Wolf. To była ich szkoła i to byli ich nauczyciele. Niestety owe grupy mimo, że dla muzyki zrobiły bardzo dużo, jednocześnie stworzyły potwora i teraz ten potwór pożera wszystko to, co kiedyś decydowało o sile tego gatunku.





1. Worried Blues
2. Coming Home Baby
3. Keep It Up
4. Running Wild
5. I'm Coming Home
6. Grand Mother Watch Your Son
7. Wake Up Your Mind


Wracając do tematu 'Wake Up Your Mind'.
Głównym twórcą muzyki na tej ciekawej płycie był pochodzący z Danii gitarzysta Peter Thorup, którego imieniem i nazwiskiem dokonanie sygnowano. Byłego muzyka grupy Beefeaters wspomagała śmietanka skandynawskiej sceny, czyli - Culpeper's Orchard, Youngflowers oraz Maxwells i Midnight Sun.

Repertuar oscylował wokół niemal tradycyjnych bluesowych pieśni zagranych z pomocą akustycznej gitary i harmonijki. Przykładem 'Keep It Up' zaaranżowany z pomocą kontrabasu i subtelnie nadającej rytm perkusji, dzięki czemu kompozycja zyskała jazzowy koloryt.
W podobnym tonie utrzymane były nagrania 'Running Wild' oraz 'I'm Coming Home'. Pierwsza z tych kompozycji wzbogacona została partią saksofonu, natomiast 'I'm Coming Home' to tylko gitara akustyczna i pełen pasji śpiew.

Do hard-rockowych brzmień nawiązywały dwie kompozycje - rozpoczynający album 'Worried Blues'. Ten będący dynamiczną, rozbudowaną interpretacją tradycyjnej pieśni utwór za podstawę miał stosunkowo prosty, wyrazisty riff oraz ciężkie brzmienie perkusji. To właśnie tutaj można usłyszeć najwięcej doskonałych gitarowych improwizacji.
Z kolei 'Grand Mother Watch Your Son' to typowy blues-rock zagrany z pogrywającymi w tle bongosami. Słychać dość wyraźne echa dokonań Fleetwood Mac i Free, ale także Carlosa Santany.

Płytę zamykał utwór tytułowy. Najbardziej melancholijna, chociaż pod względem melodycznym dość standardowa i niewyszukana kompozycja z pięknymi solowymi partiami organów Hammonda, fletu poprzecznego oraz gitary elektrycznej. Całość wzbogacono dźwiękami fortepianu.

Reasumując. Nie było to może wybitne, grzeszące oryginalnością dzieło, ale mnie słucha się tego wybornie. Całość wręcz unosiła miłość do bluesa. Wiem, nie wysiliłem się tym razem z opisem, ale jak wspomniałem na początku, płyta Petera Thorupa miała stanowić jedynie zgrabny wybieg do wyrzucenia z siebie spoczywających na dnie mojej duszy skrywanych od dawna bolączek.


---------------------


Przy okazji muszę wspomnieć, że w tym roku ukazała się pięknie wydana reedycja drugiej płyty Killing Floor 'Out Of Uranus' i to również była jedna z przyczyn, dla których postanowiłem napisać coś na temat około bluesowy. Swoją drogą 'Out Of Uranus' to jedna z tych płyt, które mógłbym posiadać w każdej możliwej edycji oraz w każdym możliwym formacie. Po prostu padam na kolana przed tym niedocenionym zespołem i ich muzyką.

Na koniec jeszcze podniosę lament.
Wytwórnia Long Hair uraczyła słuchaczy pokaźną dawką nagrań dodatkowych, pochodzący z tych samych sesji, co podstawowa płyta, miał to być bowiem album podwójny wydany pod szyldem 'Copenhagen 1970'. Tak bardzo jednak obszerny jest zestaw tych nagrań, że aż się zastanawiam czy ostatnia kompozycja na kompakcie nie posiada skróconego zakończenia.
Możliwe, że jestem przeczulony, ale mam dziwne wrażenie, że ta mania na dodawanie bonusów do kompaktowych wznowień sięga już granic absurdu. Wiem, że często powracam do tego tematu, ale z jakiś niezrozumiałych przyczyn taka forma zapychania CD aż po same brzegi działa negatywnie na mój zmysł estetyczny.
Czy naprawdę nie można tych wszystkich rarytasów umieścić na osobnym dysku, zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z taką mnogością materiału? Wyobrażam sobie, że takie wydawnictwo musiałoby automatycznie drożej kosztować. Zawsze też można umieścić te wszystkie dodatkowe utwory na osobnym CD i wydać jako indywidualny tytuł. Tak na przykład postąpiła wytwórnia Sunbeam Records wydając niepublikowane do tej pory nagrania Blossom Toes jako 'What On Earth'.

4 komentarze:

  1. W okolicach 1970 roku narodziła się nowa odmiana czyli hard rock w czystej postaci – dotychczasowe doświadczenia wykonawców takich jak Cream czy Heniek zostały przełożone na nowy język i zaowocowało to wydaniem takich choćby płyt jak „Deep Purple In Rock” czy debiutu Black Sabbath. W tym momencie granie blues rockowe stało się anachroniczne. Naturalnie, parę lat później również hard rock czy rock progresywny zeszły z piedestału, by ustąpić kolejnym, niestety już nie tak nowatorskim i intrygującym gatunkom.

    A co do bonusów, mam takie samo odczucie. Dlatego bardzo podobało mi się wydanie przez Polskie Nagrania CD Ewy Demarczyk „E.D. śpiewa piosenki Zygmunta Koniecznego” z osobnym singielkiem z trzema piosenkami z sesji radiowych. A płyta to monolit i doklejanie, dopychanie czegoś na siłę to dla mnie wyraz jakiegoś amoku, oszołomienia. Coś jak z grubasem przy stole, który żre i będzie żarł, dopóki nie zje wszystkiego, choć od dawna ma pełen żołądek i już nie może.

    A ostatnio wydania deluxe, expanded itp. sięgają granic absurdu i bezczelności. Dlatego ich nie kupuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale właśnie o to chodzi, że Deep Purple czy Black Sabbath wyszły od bluesa, od fascynacji tym gatunkiem. To jest niezwykle ważne. Jon Lord grał wcześniej w zespole Artwoods (odwiedzili sto lat temu Polskę, można o tym wydarzeniu poczytać w książce Wojciecha Manna), a oni grali rhythm and bluesa. Tak więc moja opinia - możliwe zresztą, że błędna - jest taka, że jak człowiek chce grać tego rocka, to blues powinien być jego szkołą, a potem niech kształtuje swój sposób wypowiedzi. A co kształtuje dzisiejszych muzyków grających tzw. rocka lub alternatywę?

    Mnie to bonusy osłabiają, ale człowiek nie ma alternatywy, bo jest tylko jedno wydanie i tylko to jedno można nabyć. Czasem zdarza się, że CD było wydane wiele lat temu bez bonusów, ale jest już nie do zdobycia. Teraz natomiast walą tego tyle, że na tym kompakcie, który tu opisałem zostało może 6 sekund wolnego miejsca.
    Chcą wytwórnie zrobić przyjemność słuchaczom "Patrzcie, jaki wam prezent sprawiliśmy, nigdy nie publikowane 100 nagrań artysty..." A co mnie to?! Uszczęśliwianie fanów na siłę przy jednoczesnym niedbalstwie o oryginalny kształt płyty. Autentycznie zdarza się, że skracają nagrania i to jest już wtedy najgorsze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co co tego blues rocka to chodzi mi też o to, że łatwo na kanwie rytmu bluesowego nagrać cokolwiek i udawać, że to blues. Stąd pewien anachronizm bo w momencie uczynienia tego nurtu bluesrockowego popularnym, spauperyzował się on (jak większość gatunków) i każdy sobie nagrywał brzdąkanie w odpowiednich taktach. Tak jak teraz smętnie zawodząca pani przy smętnym akompaniamencie to wielki jazz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Good info. Lucky me I found your website by
    chance (stumbleupon). I've book-marked it for later! payday loans garland tx
    Visit my web page ; loanshop payday loan

    OdpowiedzUsuń