poniedziałek, 17 grudnia 2012

KONIEC ROKU

Hollenderska wytwórnia Pseudonym wydała niedawno zestaw klasycznych rockowych płyt grup z Niderlandów. Tak więc ukazały się -  dla przykładu - dwie płyty Q65, jedyne dokonanie Cargo, ostatni album zespołu After Tea 'Joint House Blues', debiut Outsiders oraz kilka innych tytułów należących do kanonu muzyki rockowej.
Niestety, takie jest przynajmniej moje zdanie, większość z tych wydawnictw jest mocno przedobrzona.

Pierwszy z brzegu przykład - Cargo, album wydano jako podwójny CD z całą masą nagrań dodatkowych - przy czym na początku umieszczono wczesne nagrania demo jeszcze pod szyldem September, natomiast na sam koniec cztery długie kompozycje z katalogowej płyty. Nie od dzisiaj wiadomo, że jestem wrogiem tego typu pomysłów. Wytwórnie chcą uszczęśliwiać fanów na siłę i w rezultacie podstawowy album zostaje zepchnięty na margines, to co w tym zestawie powinno być najbardziej istotne, zostaje sprowadzone do roli podrzędnej. Przypomina to kompilację, mimo, że przecież okładka zgadza się z tą znaną z płyty długogrającej.

W podobny sposób potraktowano album grupy Cosmic Dealer oraz kilka innych tytułów.

Jak dla mnie to ogromna wada. Wolałbym - chociaż może jestem w tych pragnieniach odosobniony - aby Pseudonym wydał wszystkie te wspaniałe i jakże ważne płyty w takiej formie, w jakiej ukazały się pierwotnie, ewentualnie z trzema lub czterema nagraniami dodatkowymi. Nie cierpię tego upychania muzyki po same brzegi, po to tylko, aby pomieścić jak najwięcej na jednym wydawnictwie. Jeśli aż tak bardzo zależy wytwórni na zaprezentowaniu tych interesujących rarytasów, być może powinni opublikować te utwory jako osobne wydawnictwo. Niezbyt to dogodne pod względem ekonomicznym i finansowym, ale na pewno bardziej przemyślane, estetyczne. Mam na tym punkcie lekką szajbę.
Dziwi mnie to podejście, bo przecież w tych wytwórniach pracują ludzie, którzy chyba oddychają starym rockiem, więc powinni mieć wyrobiony pogląd, jaką formę posiada dawny album, w czym tkwi uroda klasycznych analogowych płyt.

Ktoś powie, że biadolę. Być może, ale - dla przykładu - niemiecka wytwórnia Repertoire Records kilka lat temu wydała obie płyty grupy Cressida na pojedynczych kompaktach bez bonusów, a nie tak dawno brytyjskie wydawnictwo Esoteric Recordings opublikowało na osobnym CD pod tytułem 'Trapped In Time - The Lost Tapes' wersje demo kompozycji znanych z płyt studyjnych tego zapomnianego kwintetu, czyli jednak można. Według mnie jest to świetne uzupełnienie dla podstawowej dyskografii. Dlatego pozostaje mi liczyć na to, że może i wspomniane powyżej formacje doczekają się należytych edycji swoich dokonań.

Żeby jednak wyłącznie nie narzekać, muszę dodać, że w temacie starego rocka ciągle dzieje się wiele interesujących rzeczy.
Na pojedynczych kompaktach ukazały się dwie płyty Gnidrolog oraz oba albumy Ache. Skromne to dyskografie, ale sam fakt, że niestrudzony Esoteric Recordings wznawia te tytuły, cieszy niezmiernie. Ta sama firma uraczyła nas także długo niewznawianym, piątym albumem Chicken Shack 'Imagination Lady'.

Ponad to z całkiem już świeżych wydawnictw należy wymienić sensacyjny wręcz album z niepublikowanym materiałem grupy T2 z lat 1971-1972. Taka niespodzianka na koniec roku. Czego chcieć więcej?

Natomiast właściciel Sunbeam Records - Richard Morton Jack w tym roku rozpoczął publikowanie nowego pisma FLASHBACK, rzecz jasna dotyczącego tylko klasycznego i w znacznej mierze zapomnianego rocka. Również świetnie radzi sobie rodzimy magazyn Lizard. Tak więc nic, tylko przyklasnąć.

6 komentarzy:

  1. Mnie też wkurza że np reedycja "The Crazy World Of Arthur Brown", którą posiadam, ma nagrania dodatkowe (jakieś wersje mono czy coś) PRZED materiałem zasadniczym. Bessęsó.

    OdpowiedzUsuń
  2. A to chyba nie posiadasz nowszej wersji, tam to jest dopiero nawałnica. Jakieś sesje dla BBC, singlowe nagrania sprzed płyty itd, na dwóch kompaktach rzecz oczywista.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, mam wersję jednodyskową sprzed jakichś dobrych dziesięciu lat (jak nie lepiej). I taka mi wystarczy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Też taką posiadam i nie zamierzam kupować tej nowej.

    OdpowiedzUsuń
  5. A swoją drogą jak ten kawałek do dziś robi wrażenie: I am the god of hell and fire...

    Niepotrzebnie Brown nagrał wersję z Die Krupps w latach 90.

    OdpowiedzUsuń
  6. Można by chyba powiedzieć, że ten tekst wyznaczył estetykę metalu z jego całą demoniczną otoczką, także sceniczną :-) No i nawet jeśli ktoś nie zna Browna, to akurat ten wers kojarzy. Wersji z lat 90 nie znam, ale poszukam, tak z czystej ciekawości.

    OdpowiedzUsuń