piątek, 21 grudnia 2012

C.A. QUINTET

TRIP THRU HELL 1969

Pochodzący z Minneapolis zespół C.A. Quintet nagrał ten jeden album, na który złożyło się siedem piosenek spowitych mroczną, niepokojącą atmosferą. Wydany przez mikroskopijną wytwórnię Candy Floss tytuł obecnie należy do czołówki najbardziej poszukiwanych nieznanych rockowych płyt, w stanie idealnym oryginalne egzemplarze osiągają cenę TRZECH TYSIĘCY PIĘCIUSET dolarów.
Chociaż osobną kwestię może stanowić, czy jest to dokonanie warte takich pieniędzy, to jednak nie można odmówić 'Trip Thru Hell' pewnego uroku. Natomiast za sprawą mocno nawiedzonego nastroju muzyka, która wypełniła album może intrygować także dzisiaj, chociaż bez wątpienia wymaga kilku przesłuchań i pewnej dozy zainteresowania starym rockiem.

Głównym twórcą repertuaru składającego się na LP był Ken Erwin - wokalista i trębacz w jednej osobie, całość zaś opracowano z użyciem tradycyjnego wówczas instrumentarium.

Główny nacisk położono na partie organów Vox Continental, bez wątpienia wzorowane na dokonaniach grupy The Doors - charakterystyczny nieco falujący lub dla odmiany metaliczny, piskliwy dźwięk. Wyeksponowano także brzmienie gitary elektrycznej, przeważnie grającej delikatne melodie i wybijającej proste akordy, ale niekiedy prowokacyjnie wręcz jazgotliwej, najeżonej różnego rodzaju dysonansami, jak chociażby w długiej improwizacji w 'Underground Music', czy w jednym z motywów 'Trip Thru Hell (Part 1)' oraz w niesamowicie wręcz obłąkanym, pełnym niepokoju 'Cold Spider'.
Ważną funkcję pełniła wysunięta na pierwszy plan pierwszy gitara basowa, nie tyle będąca instrumentem rytmu, co raczej instrumentem odpowiedzialnym za prowadzenie melodii.





1. Trip Thru Hell (Part 1)
2. Colorado Mourning
3. Cold Spider
4. Underground Music
5. Sleepy Hollow Lane
6. Smooth As Silk
7. Trip Thru Hell (Part 2)


Aranżację wzbogacono poprzez wprowadzenie do niektórych utworów trąbki.
Aby powiązać piosenki w całość i nadać im bardziej przemyślany, spójny charakter, pomiędzy nagraniami umieszczono - nadającą całości aurę niesamowitości - krótką kobiecą wokalizę wziętą z głównego tematu kompozycji tytułowej, która to z kolei została podzielona na dwie części rozpoczynając i wieńcząc 'Trip Thru Hell'.

Wielowątkowy utwór tytułowy był dla grupy okazją do wykorzystania różnych środków wyrazu - quasi awangardowych, na przykład w przetworzonym solo perkusji w pierwszej części kompozycji. Z kolei finalna część 'Trip Thru Hell (Part 2)' posiadała cechy kontrolowanego chaosu - wrzaskom wokalisty towarzyszyła kakofonia dźwięków, chociażby uderzenia dzwonu wieńczące płytę.
Także w drugiej części przewijały się różne krótkie, kontrastowe tematy - marszowy rytm z fanfarowymi trąbkami przechodził w odrealniony temat wokalny, aby za moment powrócić do kobiecej wokalizy z pierwszej części nagrania.

Właściwie wszystkie utwory zasługują na wyróżnienie.
Przed wszystkim, rozpoczynający się od krótkiego dźwięku gongu, 'Smooth As Silk'. Piosenka przykuwała uwagę niemal mistyczną aurą, nawiązującą do muzyki orientalnej partią organów i chwytliwym, narastającym refrenem, a także zdecydowanie rockową dynamiką wykonania. Piosenkę ozdobiono - dodającą latynoskiego kolorytu - partią trąbki.

Równie znakomity był posępny 'Colorado Mourning' - oparty na rytmicznie wybijanych akordach gitary elektrycznej i zagrany w szybkim tempie, czarował zaś tajemniczą, senną, narkotyczną atmosferą uzyskaną dzięki rozpływającym się dźwiękom organów oraz niepokojącym zagrywkom trąbki. Trudno to opisać, mimo że to prosta muzyka.

We wspomnianym 'Cold Spider' wyprany z emocji głos wokalisty bardziej przypominał monolog niż śpiew, w dodatku każdą zwrotkę wieńczył konwulsyjny krzyk. Cała środkowa, instrumentalna część należała zaś do gitarzysty, który, na tle jednostajnego podkładu, wydobywał ze swojego instrumentu przeróżne ostro przesterowane, zgrzytliwe dźwięki.

Przy pierwszym przesłuchaniu można odnieść wrażenie wielkiego bezładu zawartego tutaj repertuaru, ale zapewne taki był też zamysł twórców, aby ukazać wszelkie ludzkie lęki i fobie, żeby za pomocą muzyki zilustrować piekło, które jest w nas samych. W jakimś stopniu zapewne się powiodło, chociaż trudno też uznać, by efekt końcowy był w pełni satysfakcjonujący.
Mimo to, dla mnie jest to kawałek znakomitej, dawno zapomnianej muzyki z amerykańskiego muzycznego undergroundu.

Do kompaktowej edycji firmy Sundazed Music dołączono aż dwanaście nagrań dodatkowych, z których kilka było do tej pory niepublikowanych i spokojnie mogłyby stanowić materiał na kolejny LP. Jak chociażby świetny 'Fortune Teller's Lie' w stylu ówczesnych poczynań The Who, czy 'Sadie Lavone', ale też zagrany z akompaniamentem gitary akustycznej i bongosów 'Bury Me In A Marijuana Field'. Jaka szkoda, że nie wydano tego jako osobnego materiału.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz