sobota, 26 lutego 2011

RICHARD MORTON JACK

GALACTIC RAMBLE

Głównym twórcą 'Galactic Ramble' jest Richard Morton Jack, właściciel wytwórni Sunbeam Records specjalizującej się w reedycjach rzadkich i zapomnianych płyt z kręgu szeroko pojętego starego rocka.

To jest literatura, która w Polsce nie ma właściwie racji bytu. Najpewniej niewiele osób byłoby takim wydawnictwem zainteresowanych, dlatego też nie ma co liczyć na tłumaczenia tego typu przewodników na nasz język, ani tym bardziej na krajowe wydawnictwa poświęcone klasycznej muzyce rockowej. Wyjątkiem 'Brytyjski Rock w latach 1961-1979 - przewodnik płytowy (A-F)' Jacka Leśniewskiego, który to przewodnik ukazał się prawie sześć lat temu i był dużym zaskoczeniem dla tych wszystkich, którzy niemal przestali wierzyć, że może się w tym temacie jeszcze coś sensownego wydarzyć.




Oczywiście ktoś może powiedzieć, że przecież pojawiają się ciekawe opracowania podejmujące temat rodzimej muzyki popularnej, więc chyba nie jest źle. Można nabyć w naszych księgarniach różnego rodzaju biografie lub monografie kilku popularnych zagranicznych wykonawców. Więc po co te moje lamentowanie?

Ano dlatego, że na naszym rynku wydawniczym wszystko kręci się wokół tematów od dawna już opisanych na milion sposobów, od dawna już wyczerpanych. Tymczasem 'Galactic Ramble' prezentuje na pięciuset pięćdziesięciu stronach recenzje TRZECH TYSIĘCY płyt nagranych w latach 1963-1975 w Wielkiej Brytanii, czyli kolebce muzyki popularnej i co bardzo istotne - większość z opisanych tutaj wykonawców to artyści od dawna już zapomniani, a których dorobek - bardzo często jedno płytowy - to dzisiaj absolutna klasyka muzyki rockowej.

Autorzy przewodnika obok własnych opisów poszczególnych płyt, zamieścili mnóstwo przedruków recenzji pochodzących z epoki, czyli z chwili kiedy dany album ukazał się na rynku. Całość ozdobiono genialnymi czarno-białymi wycinkami oryginalnych reklam płytowych pochodzącymi z ówczesnych pism muzycznych, co nadaje książce nadzwyczajnego klimatu.

Jaka szkoda, że u nas nie powstają takie wspaniałości.

Można oczywiście polemizować z niektórymi recenzjami napisanymi przez twórców tego opasłego tomu. Niektóre z tych opinii są mocno krzywdzące czy wręcz irytujące. Ale trzeba wziąć poprawkę na to, że książkę pisali tacy sami zapaleńcy, jak ci, do których w gruncie rzeczy encyklopedia była adresowana. Tak więc opinie są raczej subiektywne, co z jednej strony jest uczciwe, a z drugiej strony zdecydowanie nieprofesjonalne, ponieważ według mnie, tego typu wydawnictwa powinny być jak najbardziej obiektywne.
Pod tym względem muszę przyznać, że niedoścignionym wzorcem jest mocno już wypłowiała 'Rock Encyklopedia' Wiesława Weissa z 1991 roku, w której autor opisuje wszystko bezstronnie, nigdy nie poddając własnym odczuciom czy opiniom.

Tymczasem właśnie to stanowi o słabości 'Galactic Ramble' ponieważ wiele haseł czyta się z lekkim zażenowaniem. Biorąc pod uwagę, że przewodnik pisało kilku recenzentów, to jednak może razić prostota wypowiedzi i brak profesjonalizmu w sferze pisania na temat samej muzyki.
Wszystko to są zwroty i terminologie bardzo typowe dla opisywania rockowych dokonań. Momentami zalatuje koszmarnym banałem. Myślę też, że dlatego muzyki rockowej wciąż nie traktuje się całkiem poważnie, ponieważ nikt nie potrafi o niej całkiem poważnie i merytorycznie poprawnie pisać, racząc czytelników jedynie wyświechtanymi komunałami.

Ale nie zmienia to faktu, że dzięki książce Richarda Mortona Jacka można odkryć wiele wspaniałych zespołów z istnienia których wcześniej człowiek nawet nie zdawał sobie sprawy. To jest w tym wszystkim najważniejsze.

9 komentarzy:

  1. Przy czytelnictwie w Polsce można śmiało odpuścić sobie marzenia o takich pozycjach. Ja autobiografię wokalistki Clannad sprowadziłem za ciężką kasę zza granicy, bo wiem że u nas nigdy bym tego nie kupił. W Polsce można kupić za to "książki" Kingi Rusin, Krzysztofa Ibisza, Agenta Tomka i Kasi Cichopek. Ech.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak. Sporo jest teraz takich pseudo biografii ludzi, którzy jeszcze niczego nie dokonali, a już mają wiele do napisania. Śmieszne. Na takie wydawnictwa pieniądze zawsze się znajdą. Po co zaś pisać o jakiś starociach, o których nikt nie pamięta.
    Chociaż muszę przyznać, że spoza muzycznej dziedziny jest u nas trochę ciekawych biografii. Nie można ponarzekać.
    Ale w kwestii rocka, to jest tragedia.

    Clannad...Moja siostra chciałaby sobie kupić ich muzykę do serialu 'Robin Hood'. Jestem w ogóle do zdobycia w Polsce?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest bez problemu, płyta nosi tytuł "Legend", ostatnio została wznowiona z nieco inną okładką niż oryginał. Jest w sklepach fizycznych i netowych.

    Kurczę, to straszne, ale Clannad słucham już od yyyyyyyyyy 25 lat?
    (zacząłem w podstawówce)

    OdpowiedzUsuń
  4. Znalazłem na Ebayu. Stara wersja jest z głównym bohaterem na okładce, a nowa przedstawia jakiś las, czy coś w tym klimacie. Rzecz jasna, u nas nie do zdobycia, albo jedynie okazyjnie.
    Clannad to klasyka, ale nie w Polsce oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
  5. Eee nową wersję można raczej bez problemu kupić. Na drugiej stronie okładki jest reprodukcja okładki oryginalnej - BMG wydało niestety kilka remasterów Clannad (bonusami są, a fe, remiksy) w identycznej niemal szacie graficznej - sztampowe widoczki Irlandii, zacienione jednym kolorkiem.

    A dzień koncertu Clannad i słuchanie tej muzyki na żywo był jednym z najszczęśliwszych dni mojego życia. Nie bujam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy mnie się wydaje, czy Clannad albo może sama wokalistka, odwiedzili nie tak dawno nasz kraj? Wiem, że coś mi kilka miesięcy temu mignęło przed oczami będąc na mieście. Oczywiście afisz był bardzo skromny. Czy to nie miał być koncert w jakimś nietypowym miejscu? Muzeum?

    OdpowiedzUsuń
  7. Koncerty mieli dwa. Jeden w Operze Leśnej w Sopocie latem ze 2 lata temu, potem jeszcze na jakimś festiwalu folkowym nie wiem gdzie a sama wokalistka wystąpiła solo na festiwalu w Sopocie.

    W nietypowym miejscu (Wieliczka) koncertowali Blackmore's Night kilka lat temu.

    OdpowiedzUsuń
  8. A może to o ten Sopot mi chodziło? Nie wiem. Zupełnie mi to wyleciało z głowy. Niestety nie reklamuje się w sposób wyraźny takich koncertów, a szkoda, bo myślę, że taki folk znalazłby dzisiaj wielu entuzjastów.

    OdpowiedzUsuń
  9. Opera Leśna była wypełniona - kto miał wiedzieć to wiedział. Inna sprawa, że podczas koncertu pani Brennan zapowiadała rychły powrót grupy i co? I nic, cisza.

    OdpowiedzUsuń