środa, 4 maja 2011

YARDBIRDS

YARDBIRDS (ROGER THE ENGINEER) 1966

Kanon muzyki rockowej i jedna z ważniejszych płyt ówczesnej dekady. Pod niepozorną, humorystyczną okładką kryła się porcja świeżych pomysłów, które były kamieniem milowym w kształtowaniu się gatunku.

Przypuszczam, że każdy zwolennik muzyki popularnej w tym kraju zetknął się z nazwą tej wybitnej i cenionej grupy, chociażby ze względu na fakt, że swoje kariery rozpoczynali tam kolejno trzej gitarzyści - Eric Clapton, Jeff Beck oraz Jimmy Page. Podejrzewam jednocześnie, że niewielu miłośników rocka w Polsce zaznajomiło się z samą muzyką Yardbirds.

To się może wydać dziwne, ale był to pierwszy i zarazem ostatni album studyjny wydany przez Yardbirds w rodzinnej Wielkiej Brytanii.
Dla mnie LP 'Yardbirds' - znany także jako ' Roger The Engineer' - obok takich płyt jak ‘Revolver’ The Beatles, ‘A Quick One’ The Who czy ‘Open' Brian Auger And The Trinity, to kwintesencja muzycznego pop-artu. Muzyka, która za sprawą dźwięków jest wręcz namacalną ilustracją wszystkiego tego, co wówczas działo się w Wielkiej Brytanii. Szczególnie przywodzi na myśl okres Swingującego Londynu z całym jego kolorytem. Namiastkę tego można zobaczyć w filmie Michelangelo Antonioni 'Powiększenie'.





1. Lost Woman
2. Over Under Sideways Down
3. The Nazz Are Blue
4. I Can't Make Your Way
5. Rack My Mind
6. Farewell
7. Hot House Of Omagarashid
8. Jeff's Boogie
9. He's Always There
10. Turn Into Earth
11. What Do You Want
12. Ever Since The World Began


Skład


Keith Relf – Lead Vocals, Harmonica
Jeff Beck – Lead Guitar
Chris Dreja – Rhythm Guitar, Vocals
Paul Samwell-Smith – Bass Guitar, Vocals
Jim McCarty – Drums, Percussion, Vocals



Płyta zaskakuje dużą rozpiętością stylistyczną oraz mnogością pomysłów, niekiedy posiadającymi cechy pastiszu.

Reinterpretacja klasycznej bluesowej kompozycji 'Someone To Love Me' - autorstwa mało znanego bluesmana Snooky Pryora - przemianowana na 'Lost Woman' i ze zmienionym tekstem była doskonałą prezentacją nowego gitarzysty.
Główna część piosenki to schematyczny blues oparty na rytmicznej linii basu i skromnym podkładzie perkusji, przerywany w refrenie nagłymi wejściami reszty zespołu. Natomiast to, co w tej kompozycji zespół zaproponował od siebie, to powoli się rozwijająca instrumentalna część środkowa - wzbogacona brzmieniem harmonijki ustnej i ponownie przykuwającą uwagę mocno wyeksponowaną partią gitary basowej - muzyka stopniowo nabiera tempa i dynamiki, aż do gitarowej, hałaśliwej kulminacji, która nagle się to urywa. Można przyjąć, że właśnie takie fragmenty stanowiły zwiastun heavy-rockowej estetyki.

Następnie trawestacja 'Guitar Boogie' Chucka Berry pod tytułem 'Jeff's Boogie'. Dynamiczny, rhythm and bluesowy 'Over Under Sideways Down', przerywany był przesyconym tajemniczą aurą wokalnym tematem, który kontrastował ze skocznym charakterem piosenki, szczególnie zaś ze skandowanym refrenem.
Nie mniej porywający 'What Do You Want' ponownie był zakorzeniony w bluesie, w finale zaś ozdobiony został ostrą, rockową partią gitary. Ponad to, wyjątkowo zaśpiewany przez Jeffa Becka, blues-rockowy 'The Nazz Are Blue'. Uroczy, mający w sobie coś z beztroskiej dziecięcej piosenki 'Farewell' zaśpiewany został z prostym akompaniamentem fortepianu. W 'Turn Into Earth' kwintet nawiązał do własnego przeboju 'Still I'm Sad' wprowadzając charakterystyczne grupowe partie wokalne imitujące chorały gregoriańskie.

Pastiszowy charakter nosił zaś 'Hot House Of Omagarashid' łączący w sobie - w warstwie wokalnej - coś na wzór hinduskiej mantry z instrumentalnym, typowym dla płyty, gitarowym podkładem wspartym różnego rodzaju humorystycznymi odgłosami, które stanowiły rytm dla tej wyjątkowo nieszablonowej piosenki. Piszę to wszystko z lekkim przekąsem i zastanowieniem, gdyż tak naprawdę sam dokładnie nie wiem, jakie elementy nosi w sobie ta kompozycja.
Kolejną, tylko bardziej bezpretensjonalną piosenką był 'I Can't Make Your Way' zaśpiewany, nieco knajpianą manierą, na głosy, które momentami nosiły nieco pijacki charakter.

We wstępie, będącego swoistym ukłonem dla przebojów doby rock and rolla, 'Ever Since The World Began' grupa dla zmyłki wprowadziła złowieszczy temat wystylizowany na coś w rodzaju czarnej mszy czy innego obrzędu.

Te wszystkie piosenki zawarte na 'Roger The Engineer' mogą sprawiać wrażenie - zwłaszcza przez opisy zamieszczone tutaj - jakiegoś bezładnego chaosu, lecz według mnie, jak na 1966 rok, płyta była jak z innej bajki. W czasach kiedy rock codziennie zmieniał swoje oblicze, zespoły z czołówki prześcigały się w pomysłach, grupa Yardbirds zaproponowała materiał urzekający swobodą i luźnym potraktowaniem dotychczasowego kanonu estetycznego muzyki młodzieżowej.

Płyta długogrająca ukazała się w kilku innych państwach, przeważnie przemianowana na 'Over Under Sideways Down' i posiadała różne okładki prezentujące odmienne, kapitalne zdjęcia zespołu. Dla przykładu w Kanadzie na froncie LP widniała fotografia kwintetu w składzie z Jimmy Pagem, którego rzecz jasna nie było w formacji, gdy materiał był rejestrowany. To były czasy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz