środa, 3 lutego 2010

CHOCOLATE WATCHBAND

NO WAY OUT (1967)




1. Let’s Talk About Girls
2. Midnight Hour
3. Come On
4. Dark Side Of The Mushroom
5. Hot Dusty Road
6. Are You Gonna Be There (At The Love-In)
7. Gone And Passes By
8. No Way Out
9. Expo 2000
10. Gossamer Wings


Ktoś może mnie zapytać - dlaczego o omawianych przez mnie płytach piszę prawie wyłącznie w samych superlatywach. Odpowiedź będzie prosta - dlatego, bo to mój blog. Staram się, w miarę możliwości, zamieszczać tutaj płyty, które bardzo lubię lub zrobiły na mnie mniejsze lub większe wrażenie.
Uważam, że nie ma sensu dodawać tygodniowo po pięćdziesiąt tytułów z kilkuzdaniowymi opisami dla ozdoby. To nie byłoby uczciwe, chociaż może wyglądałoby efektownie, ale przecież blogów działających na takich zasadach jest multum.
Po za tym lubię sobie podywagować, czasem coś uwznioślić, wyolbrzymić. Czasem też sprowadzić na ziemię. Jednak do wszystkiego potrzebuję odrobiny czasu i natchnienia, nie chcę pisać na odczepnego. Właśnie dlatego wciąż nie dokończyłem opisów płyt Fairport Convention 'What We Did On Our Holidays' oraz Blossom Toes 'We Are Ever So Clean', czy High Tide, a wielu innych opisów nawet nie zacząłem.

Wiadomo, muzyka to jest beczka bez dna. Zarówno stara jaki i nowa muzyka to temat tak obszerny, że chyba żaden śmiertelnik nie jest w stanie zapoznać się ze wszystkim dokonaniami na muzycznym polu. To tyle tytułem wstępu.

Chocolate Watchband to jedna z najlepszych grup amerykańskiego podziemia. Co ciekawe, wcale nie był to tak do końca oryginalny zespół. Na pierwszej płycie słychać fascynację dorobkiem The Rolling Stones. Nawet znalazła się tutaj przeróbka 'Come On' Chucka Berry'ego niemal identyczna z interpretacją brytyjskiego kwintetu.

Chociaż to nie nagrania nawiązujące do stylu The Rolling Stones są tutaj esencją. Mnie najmocniej zapadły w pamięć trzy eksperymentalne i przesycone tajemniczą aurą utwory.
Najeżony różnego rodzaju efektami dźwiękowymi, dynamiczny 'Expo 2000' można określić jako amerykański odpowiednik 'Tomorrow Never Knows'.
Natomiast opisujący doznania narkotyczne 'Gossamer Wings' to powolna, niemal rozpływająca się piosenka ze zniekształconym głosem i nawiedzoną kodą.
Oba nagrania zachwycają świeżością, młodzieńczą energią i śmiałością w stosowaniu możliwości technicznych, jakie oferowało ówczesne studio nagrań. Chociaż zdaję sobie sprawę, że w Polsce większości ludzi takie dźwięki kością w gardle stają.

Trzecie nagranie to 'Dark Side Of The Mushroom'. Jeszcze jeden instrumentalny, przesiąknięty niepokojącą atmosferą utwór. Proszę posłuchać tego motywu granego na gitarze i snujących się w tle organów. Muzyczne arcydzieło.

Ponad to na płycie znalazły się utwory tak różne jak chociażby zagrana z pasją, żywiołowa interpretacja 'In The Midnight Hour' Wilsona Picketta i Steve Croppera, we wstępie i w zakończeniu ozdobiona niemal kościelnymi dźwiękami organów Hammonda. Oczywiście w wykonaniu Chocolate Watchband soulowy klasyk zyskał bardziej porywczy, rockowy charakter.
'Let’s Talk About Girls' i 'Are You Gonna Be There (At The Love-In)' prezentowały bardziej surowe oblicze zespołu. Były to pełne młodzieńczej buty, gitarowe utwory. To właśnie tego typu piosenki określa się od wielu już lat jako muzyka garażowa.

W kompozycji 'Gone And Passes By' grupa wprowadziła dźwięki sitaru, łącząc w ten sposób osadzony w bluesie utwór - w aranżacji ważną rolę odgrywała harmonijka ustna - z elementami muzyki orientalnej. Była to niejako zapowiedź kierunku obranego przez formację na kolejnej płycie długogrającej zatytułowanej 'Inner Mystique'.

Na koniec jeszcze chciałbym zwrócić uwagę na oryginalną, utrzymaną w stylu Op-Art okładkę. Dwa lata później ten nurt w sztuce wizualnej spopularyzowany zostanie za sprawą filmu animowanego 'Yellow Submarine' w reżyserii George'a Dunninga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz