piątek, 18 czerwca 2010

THE OPEN MIND (1969)

Grupa The Open Mind odpowiedzialna jest za znakomity singel 'Magic Potion - Cast A Spell'.
Dlatego zaskakujące jest, że ten sam zespół, kilka miesięcy wcześniej, wydał album, który jest niewypałem. Czy to prawdopodobne żeby zmienić podejście do muzyki w tak krótkim czasie? Gdyby nie wspomniany singiel, to bym chyba nie uwierzył.

Rzecz w tym, że album długogrający ma kilka grzechów.
Przede wszystkim nagrania są do siebie podobne, wszystkie zagrane są w powolnym tempie. Razi straszliwa, wylewająca się z głośników monotonność kolejnych piosenek. Do tego dochodzą  eksploatowane aż nad to zespołowe falsety. Słowem - powstała muzyka nużąca.
Brakuje tutaj jakiegoś punktu zaczepienia, jakichś nagłych zmian, które zaburzałyby ustalony porządek, czegoś zaskakującego. Kompozycjom brakuje dramaturgii, brakuje ciekawych melodii, świeżych pomysłów. Nie ma tutaj życia.
Producentowi, jak widać, nie udało się wykrzesać z tych utworów czegoś więcej, chociaż, być może, nic więcej nie dałoby się z nimi zrobić. Dziwię się, że ludzie są w stanie płacić za oryginalne tłoczenie albumu nagranego dla wytwórni Philips nawet 1000 funtów.





1. Dear Louise
2. Try Another Day
3. I Feel The Same Way Too
4. My Mind Cries
5. Can't You See
6. Thor The Thunder God
7. Horses And Chariots
8. Before My Time
9. Free As The Breeze
10. Girl I'm So Alone
11. Soul And My Will
12. Falling Again


Jak właściwie określić muzykę, która wypełniła LP?
Jest ona zaliczana do nurtu psychodelicznego rocka, ale słychać również, że zespół w nieśmiały sposób starał się nasycić swoje dokonania elementami hard-rocka - parafraza tematu z 'Sunshine Of Your Love' grupy Cream w 'I Feel The Same Way Too' lub 'Thor The Thunder God', którego wstęp przywodzi na myśl pierwsze takty 'Happenings Ten Years Time Ago' Yardbirds. Najciekawszym fragmentem płyty wydaje mi się 'My Mind Cries'.

Natomiast singiel sprawia wrażenie jakby pochodził z zupełnie innej bajki. 'Magic Potion' to już jest inny ciężar gatunkowy. Grupa doznała chyba olśnienia, jak należy grać i stworzyła dzieło rzeczywiście porywające - oparte na ciężkim, zwięzłym riffie gitary, na dynamicznej grze perkusisty oraz wyrazistym śpiewie wokalisty. Świetnym pomysłem było wprowadzenie w środkowej części gitary przetworzonej przez wah-wah.
Pewne elementy charakterystyczne dla stylu kwartetu - zwłaszcza w przypadku piosenki z drugiej strony małej płyty - pozostały, jednak kwartet zintensyfikował swoją muzykę pod względem rytmicznym. Warto dodać, że pewnym novum było tak wyraźne uwypuklenie partii perkusji granych na dwóch bębnach basowych.

Wyobrażam sobie, że kształt całości, to ogromna zasługa świetnego producenta Fritza Fryera. Gdyby to on wziął zespół w obroty podczas nagrywania płyty, prawdopodobnie broniłaby się znacznie lepiej. Jaka szkoda, że po nagraniu tego znakomitego singlowego dzieła The Open Mind nie zarejestrowali już nic więcej, i to w chwili, gdy właśnie rozwijali skrzydła.

Na drugiej stronie singla widniał równie udany 'Cast A Spell'. Nieco wolniejszy, ale posiadający bardziej hipnotyzującą aurę. Również ze świetną gitarą na pierwszym planie. W obu przypadkach znakomite były nie tylko zwrotki, ale także zapadające w pamięć chwytliwe refreny.
Tak więc singiel ten jest archetypem rockowej muzyki, dlatego aż żal ogarnia, że zespół nie grał tak fantastycznie na płycie.

Dodam, że przed pierwszym LP grupa nagrała całkiem sympatycznego singla 'Day And Night - Get Out Of My Way'. Żadne z wydawnictw zespołu nie osiągnęło choćby minimalnego sukcesu. Dziwi zwłaszcza w przypadku 'Magic Potion - Cast A Spell'. Dlatego singiel ten wart jest obecnie około 600 funtów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz