wtorek, 15 grudnia 2009

ARCADIUM

BREATHE AWHILE 1969

Udana i na swój sposób intrygująca płyta, chociaż, jak w przypadku kilku innych tytułów wydanych w tym czasie, muzyka sprawia wrażenie nieco chaotycznej, niedopracowanej, granej intuicyjnie, chociaż nie pozbawionej czaru i potencjału.





I'm On My Way
Poor Lady
Walk On The Bad Side
Woman Of A Thousand Years
Change Me
It Takes A Woman
Birth Life And Death
Sing My Song
Riding Alone


Grupa Arcadium nagrała tylko jedną płytę, na temat której napisano już całkiem sporo, można więc chyba uznać, że znalazła ona swoje miejsce wśród płyt rockowych, po które warto sięgnąć. Wydany w 1969 roku LP jest, obok jedynej płyty Writing On The Wall, najciekawszym tytułem z niewielkiego katalogu wytwórni Middle Earth.
Repertuar, który wypełnił to dokonanie, zarejestrowano w skromnych warunkach, tak też i brzmi, muzyka jest dość uboga i prosta od strony dźwiękowej, ale jednocześnie udało się kwintetowi uzyskać przestrzenne, chropowate, żywe brzmienie, co stanowi duży atut.

Nastrój desperacji i smutku przepełnia muzykę Arcadium. Przy pomocy oszczędnych, niewyszukanych środków wyrazu i standardowego instrumentarium, muzycy stworzyli płytę absorbującą, przykuwającą uwagę, posiadającą swój charakter, chociaż niewolną od rozwiązań schematycznych.

Zespół oparł aranżacje na potężnych tonach organów Hammonda oraz melancholijnym głosie wokalisty. Ważnym elementem stylu Arcadium była także dosyć ostro brzmiąca gitara.

Dygresja.
W pewnym popularnym piśmie, deklarującym się jako rockowe, pewien dziennikarzyna napisał, że na 'Breathe Awhile' gitara elektryczna brzmi archaicznie. Tak źle na szczęście nie jest. Po za tym, co to ma do rzeczy? Na płycie, na której wiodącym instrumentem są organy Hammonda, publicysta koncentruje się na drugoplanowym instrumencie. Równie dobrze można by napisać, że na ówczesnych płytach Boba Dylana czy jakiegokolwiek innego artysty folkowego gitary również brzmią archaicznie, w domyśle autora recenzji, chyba zbyt delikatnie.

Wracając do tematu. Muzyka Arcadium często przyrównywana jest do dokonań Pink Floyd. Czy ja wiem? W mojej ocenie kompozycje ciążyły raczej w stronę dokonań spod znaku Deep Purple, bliżej było grupie do zespołów takich jak Arzachel czy Writing On The Wall.

Zauważyłem, że cały czas odchodzę od głównego tematu. Trochę jednak musiałem wyrzucić z siebie różnych przemyśleń.





Nie ma sensu wymieniać i opisywać wszystkich kompozycji zawartych na płycie, są one bowiem dość jednorodne. Wszystkie zostały skomponowane przez przez lidera zespołu, Miguela Sergidesa i cechują się pewną nerwowością i dużą dynamiką wykonawczą, a także skłonnością instrumentalistów do długich improwizacji.

Najbardziej udane momenty płyty to 'Poor Lady' - niepokojąca piosenka zaaranżowana na głosy plus oczywiście uwydatnione dźwięki organów Hammonda. Znakomicie wypadły także bardziej rozbudowane nagrania takie jak 'I'm On My Way' czy 'Walk On The Bad Side'.
Najważniejszą kompozycją wydaje się jednak - składający się z dwóch części - zaczynający się od wycia syren 'Birth Life And Death'. Najpierw długa improwizacja, potem następuje spowolnienie toku narracji i pojawia się przejmujący głos wokalisty. Także tutaj muzycy położyli nacisk na aranżację grupowych partii wokalnych. Zwieńczeniem wielowątkowego utworu stanowi dramatyczna, narastająca bardzo powoli koda.

Do wydania CD dołączono dwa nagrania z singla 'Sing My Song - Riding Alone'. Obie te krótkie piosenki utrzymane są duchu muzyki z 'Breathe Awhile', stanowią rodzaj suplementu do LP.

2 komentarze:

  1. „Woman Of A Thousand Years” i ten lekko narkotyczny refren.Ta płyta jest genialna,,,,,i tylko ta myśl że raczej nie będę jej mieć ta cena,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, płyta jest znakomita. Jak na tytuł właściwie nieznany, trzeba przyznać, że zespół miał duży talent. Czasem zdarzały się takie wyjątki.

      Usuń