Mariaż popowych piosenek z objawiającym się wówczas bardziej ambitnym, wyszukanym podejściem do muzyki młodzieżowej. Grupa Koobas potrafiła zmyślnie wyważyć proporcje, dlatego płyta aż kipi od młodzieńczej energii oraz dosyć świeżych, jak na moment powstania płyty, rozwiązań formalnych i aranżacyjnych. Szkoda, że album nie ukazał się w roku, w którym został nagrany, wówczas być może wywołałby jako taki rezonans wśród słuchaczy, w tamtych czasach natomiast kilka miesięcy zwłoki oznaczały rynkową śmierć.
1. Royston Rose
2. Where Are The Friends?
3. Constantly Changing
4. Here's A Day
5. Fade Forever
6. Barricades
7. Little Piece Of My Heart
8. Gold Leaf Tree
9. Mr. Claire
10. Circus
Skład
Stuart Leatherwood - Guitar, Vocals
Roy Morris - Guitar
Keith Ellis - Bass Guitar
Tony O'Reilly - Drums
Przy pierwszym przesłuchaniu odniosłem wrażenie, że album serwuje niemodne, nudne kompozycje, sprawiające wrażenie przegadanych i nijakich. Tymczasem przy bliższym poznaniu okazało się to nieprawdą.
Płyta nawiązuje do takich dokonań jak 'The Who Sell Out' The Who, 'Ogdens' Nut Gone Flake' Small Faces czy 'We Are Ever So Clean' Blossom Toes oraz 'With Their New Face On' Spencer Davis Group, czyli pełne wdzięku piosenki sąsiadujące z nieco bardziej poważnymi wstawkami, tutaj dominującymi w większości nagrań. W odróżnieniu od wymienionych tytułów, jedyny album Koobas jest więc dużym krokiem w kierunku nowego rocka.
Album zarejestrowano w 1968 roku. W aranżacjach położony został nacisk na brzmienie przesterowanych gitar, wprowadzono także melotron i organy Hammonda, całość zaś została ubarwiona różnymi wycieczkami muzycznymi i kontrastami oraz mającymi humorystyczny charakter przerywnikami. Każda piosenka zachwyca oryginalnymi melodiami i starannym wykonaniem, prawdziwy muzyczny kalejdoskop. Dostrzegam tutaj wpływ The Beatles i Procol Harum czy Moody Blues oraz pokrewieństwo z grupami takimi jak July czy Fox.
Żeby jednak nie być gołosłownym przytoczę kilka cenionych przeze mnie momentów tej płyty. Na pierwszym miejscu stawiam pełen dramatyzmu 'Where Are The Friends?'. Poprzedzona krótkim pastiszem muzyki wodewilowej piosenka we wstępie zaśpiewana z akompaniamentem gitary klasycznej przeradza się w marszowy utwór zaaranżowany na głosy i z uwypukloną linią basu oraz nadającym rytm werblem.
Potem mroczny 'Constantly Changing' z ciekawą wokalizą na tle niemal kościelnych brzmień organów Hammonda. Cechą szczególną tej płyty są owe misterne aranżacje partii wokalnych.
Słychać to chociażby w zróżnicowanym 'Gold Leaf Tree', który za podstawę miał delikatną balladę zaśpiewaną z towarzyszeniem fortepianu i gitary basowej, aby w refrenie na moment przeistoczyć się w monumentalny marsz. Jako ornament wprowadzono krótką zagrywkę fletu poprzecznego.
Jak dla mnie płyta niemal idealna.
Grupa nie miała szczęścia. Ozdobiony niezbyt efektowną okładką album, mimo że wydany przez wytwórnię EMI Columbia, nie zdobył uznania słuchaczy. I pomyśleć, że grupa kilka lat wcześniej poprzedzała na koncertach The Beatles podczas ich ostatniej trasy po Wielkiej Brytanii. Nawiasem mówiąc Koobas również pochodzili z Liverpoolu. Niestety nic to nie pomogło. Zespół uległ rozpadowi zanim jeszcze LP ujrzał światło dzienne.
Warto nadmienić, że jednym z głównych twórców repertuaru był basista Keith Ellis, który zaraz potem pojawił się w Van Der Graaf Generator i nagrał z zespołem debiutancki album 'Aerosol Grey Machine'.
Natomiast pod znakomitym, ozdobionym efektami dźwiękowymi nagraniem 'Barricades' jako jeden z kompozytorów podpisał się Tony Stratton-Smith, późniejszy twórca wytwórni Charisma Records, która pod swoimi skrzydłami skupiała takie grupy jak Rare Bird, Van Der Graaf Generator, The Nice i Genesis.
A już tak definitywnie na koniec - na okładce oryginalnego LP można znaleźć dwa numery katalogowe SX 6271 oraz SCX 6271. Pierwszy numer sugeruje jakoby album miał swoją wersję monofoniczną. Podejrzewam jednak, że jest to typowy błąd, który wówczas popełniały firmy drukujące koperty płyt. Takie same nieprawdziwe informacje widnieją na okładkach debiutu Procol Harum czy Human Beast.
Jedyna istniejąca wersja stereo jest koszmarnie rzadka i w stanie bliskim ideału jest cenowym kosmosem dochodzącym nawet do dwóch tysięcy dolarów.
poniedziałek, 18 stycznia 2010
KOOBAS (1969)
Etykiety:
1969,
Freakbeat,
Koobas,
pop,
pop-psych,
pop-psychodelia,
prog-rock,
progresywny rock,
psychodelia,
rock psychodeliczny
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz