czwartek, 21 stycznia 2010

MASTER'S APPRENTICES

CHOICE CUTS (1971)
A TOAST TO PANAMA RED (1972)

Studio Abbey Road zdobyło rozgłos dzięki grupie The Beatles, to tutaj większość swoich płyt nagrał zespół Pink Floyd. Przez Abbey Road przewinęło się przez lata mnóstwo mniej lub bardziej popularnych wykonawców, którzy w mniejszym lub większym stopniu pomogli stworzyć renomę studia. Bez wątpienia kiedyś było to ważne miejsce dla muzyki popularnej, w którym kreowano nowe dźwięki. Bez wątpienia również atmosfera tego miejsca zadziałała podczas pracy grupy Master's Apprentices nad płytami 'Choice Cuts' oraz 'A Toast To Panama Red'.
Jednocześnie zespół z Australii poszerzył grono wykonawców, którym nie udało się zaistnieć w świadomości szerszego kręgu odbiorców, a szkoda, bo uważam, że 'Choice Cuts' to udana płyta, może nie wnosząca niczego nowego, nie wytyczająca nowych szlaków w muzyce rockowej, ale jednak porywająca, niezwykle świeżo brzmiąca i świetnie zagrana.





Trzecia w dorobku Masters Apprentices płyta 'Choice Cuts' to zbiór dość krótkich, gitarowych piosenek. Dominowały wpadające w ucho melodie przeważnie oparte na dosyć ciężkich riffach gitary, jednocześnie wszystkie zawarte tutaj kompozycje cechował swoisty liryzm. Zespół nawet w przypadku delikatnej ballady 'Because I Love You' nie wpada w sztampę. Natomiast ostrzejsze motywy wykonane są z finezją i wyczuciem rockowej stylistyki, nie ma nudy i nie ma banałów.

Wystarczy wskazać pierwsze dwa nagrania.
Opatrzony porywającym, nasyconym latynoskimi wpływami wstępem - ozdobiony zagrywkami gitary akustycznej w stylu flamenco - 'Rio De Camero' przechodzi w śpiewaną w dwugłosie część środkową - charakterystyczny wysoki głos wokalisty, to jeden ze znaków rozpoznawczych grupy - na końcu zaś następuje zmiana muzycznej narracji na nieco ostrzejszą. To wszystko w niespełna trzyminutowej kompozycji.
Kolejna piosenka 'Michael' za podstawę ma delikatny, liryczny akustyczny temat, dla kontrastu przerywany ostrzejszymi wejściami gitary elektrycznej wspartej ciężką sekcją rytmiczną, zaś w  drugiej części kompozycja ma już charakter instrumentalny. Wydaje się proste, ale gdy tego słucham, to dostrzegam dużą inwencję muzyków Master's Apprentices, krótkie nagranie, a ile się dzieje.

Dobra, nie będę tym razem przynudzał. Dodam, że na koniec płyty otrzymujemy melancholijny, zagrany na gitarze akustycznej motyw, który jednak zostaje zburzony przez zagraną na luzie piosenkę w stylu country okraszoną zadziornym śpiewem wokalisty. Niby sympatyczne, ale chyba jest to najsłabszy moment tej świetnej płyty.





Na płycie 'A Toast To Panama Red' zespół poszedł jeszcze dalej. Tym razem uczynił swoją muzykę bardziej mroczną, przy czym zagrane głównie w powolnych tempach kompozycje układały się w bardziej przemyślaną formę. Pojawiło się kilka ciekawych rozwiązań aranżacyjnych.
Kolorytu dodawało wprowadzenie chóru ('Games We Play Part 1') i trąbki ('Love Is'), a w 'Games We Play Part 2' pojawiła się nawet melodeklamacja, muszę jednak nadmienić, że wciąż była to muzyka urzekająca swoją niewymuszoną melodyką, przemyślanym wykonaniem i operująca odpowiednim klimatem. Wszystkie poszczególne nagrania na 'A Toast To Panama Red' cechowała pewna niebanalna przebojowość.
Muszę przyznać, że tu i ówdzie niektóre motywy przywodziły na myśl 'Choice Cuts', ale jednocześnie dowodziły, że Master's Apprentices wciąż się rozwija, ewaluuje w stronę coraz ambitniejszych rejonów. Ciekawe, co zespół miałby do zaoferowania na kolejnych płytach, gdyby nie fakt, że po wydaniu czwartej w swoim dorobku płyty...przestał istnieć.

Ktoś powie, że Master's Apprentices to tylko echa muzyki grup takich jak Wishbone Ash czy Led Zeppelin, możliwe, że będzie miał rację, mimo to, uważam, że zespół wypracował swój własny styl, że miał do zaproponowania naprawdę porywającą i emanującą szczerym entuzjazmem syntezę wszystkiego tego, co w muzyce rockowej najlepsze.
Jak już nieraz wspominałem - nie potrafię fachowo pisać na temat muzyki, dlatego jak ktoś nie wierzy, niech najlepiej posłucha obu płyt i się przekona.

P.S. Czekam niecierpliwie kiedy wreszcie ktoś wyda wszystkie cztery płyty Master's Apprentices w pełnej glorii na pojedynczych CD. Jak na razie pojawił się debiut wznowiony przez Aztec Music. Jednak mając w pamięci co owa firma zrobiła z płytą Tamam Shud 'The Goolutionites And The Real People', boję się, że znowu mogłaby zawieść ich kontrola jakości.

2 komentarze:

  1. Kiedyś w "Tylko Rocku" czytałem opisy ich płyt i strasznie się napaliłem ale potem jakoś o tym zupełnie zapomniałem...

    OdpowiedzUsuń
  2. 'Choice Cuts' jest doskonały i myślę, że przy odrobinie dobrych chęci mógłby się spodobać niejednemu miłośnikowi cięższych brzmień. Mogą tylko początkowo irytować wokale, trochę czasem zbyt wyjące, piskliwe.

    OdpowiedzUsuń