czwartek, 4 marca 2010

FIFTY FOOT HOSE

CAULDRON (1968)

Fifty Foot Hose nagrali swój album w duchu eksperymentów United States Of America oraz Silver Apples, jednak materiał posiadał bardziej rockowy charakter. Repertuar, który wypełnił LP to jedenaście utworów wzbogaconych efektami dźwiękowymi, uzyskiwanymi za pomocą przeróżnych przetworników, generatorów dźwięku czy oscylatorów. Nigdy jednak owe efekty dźwiękowe nie dominują nad muzyką, przeciwnie - wszystko razem tworzy klarowną całość, nawet na moment nie tracąc rockowego pierwiastka.
Umysł odlatuje.

Równie ważnym element, który decydował o intrygującym kształcie całości, był żeński wyrazisty głos wokalistki Nancy Blossom, momentami śpiewającej jak w transie - od szeptu do krzyku.





1. And After
2. If Not This Time
3. Opus 777
4. The Things That Concern You
5. Opus 11
6. Red The Sign Post
7. For Paula
8. Rose
9. Fantasy
10. God Bless The Child
11. Cauldron


Na pierwszej stronie LP pomiędzy dłuższe kompozycje wpleciono krótkie intrygujące dźwiękowe interludia.

Jako wprowadzenie otrzymujemy długi, narastający dźwięk, który staje się głośniejszy i nagle się urywa.
Już ten prosty zabieg wprowadza nas w atmosferę albumu, niejako oznajmia nam z czym będziemy mieli do czynienia, chociaż oczywiście to tylko rąbek tajemnicy, który odsłania przed nami Fifty Foot Hose, gdyż czeka na nas jeszcze dużo niespodzianek, jak w dobrze skonstruowanym filmie.

Drugi utwór to nastrojowy 'If Not This Time' przykuwający uwagę grą gitary elektrycznej oraz wykorzystaniem pogłosu w partiach śpiewanych. W środkowej części nagrania, zamiast tradycyjnej partii solowej, otrzymujemy ciekawie generowane dźwięki na tle prostej sekcji rytmicznej.

Natomiast 'The Things That Concern You' to jedyna piosenka zaśpiewana przez mężczyznę. Sympatyczny, pogodny główny temat skontrastowano tutaj z obowiązkowymi futurystycznymi dźwiękami. Przede wszystkim zaś utwór ponownie zbudowany został na partii gitary elektrycznej wybijającej oszczędne akordy. Zwłaszcza finał, gdy muzycy przyśpieszają tempa, brzmi bardzo interesująco.

Kolejna piosenka, to hałaśliwy 'Red The Sign Post'. Kolejne nagranie zbudowane na bazie sfuzzowanego riffu gitary - przypominającego 'Sunshine Of Your Love'. Ponownie z krzykliwą, nad to ekspresyjną Nancy Blossom w roli głównej. Muszę jednak dodać, że jej głos robi wrażenie.

Potem otrzymujemy kojący nerwy, lekko jazzowy 'Rose', chociaż w instrumentalnej części kompozycja nabiera wigoru i znowu efekty dźwiękowe przenikają się z grającą jak w amoku grupą.
Następujący potem, w znacznej mierze instrumentalny 'Fantasy' to przede wszystkim znakomity popis gitarzysty. W drugiej części utwór przeistacza się w hipnotyzujące dźwiękowe eksperymenty.

'God Bless The Child' to przeróbka piosenki śpiewanej przez Billie Holiday. Ale nawet tutaj grupa nie mogła się oprzeć wpleceniu do tkanki muzycznej przeróżnych efektów dźwiękowych, tak więc z jednej strony mamy najbardziej zachowawczy fragment płyty, a z drugiej - nieco awangardowe potraktowanie starego jazzowego tematu.

Utwór tytułowy, który otrzymujemy na zakończenie to kolaż dźwiękowy, muzyczna anarchia, stanowiący niejako rozwinięcie finałowej części kompozycji 'Fantasy'. Wokalistka tym razem deklamuje niczym obłąkana, słychać różne krzyki, śmiech. Głos jest przetwarzany na różne sposoby zmieniając swoją barwę.

Moja recenzja rzecz jasne nie oddaje uroku 'Cauldron'. W pewien sposób jest nawet dużym uproszczeniem, ale przynajmniej spróbowałem, jeśli zaś poniosłem porażkę, to w słusznej sprawie.

'Cauldron' jest jednym z najlepszych przykładów, że po 1971 roku w muzyce nie wymyślono właściwie nic nowego. Nikt mnie nie zdoła przekonać, że dzisiejsza muzyka popularna ma w sobie coś nowatorskiego. Te wysterylizowane popłuczyny wprawiają mnie w zażenowanie, sprawiają mi przykrość. Może ktoś, kto niewiele od muzyki oczekuje, zachwyci się tymi współczesnymi miernotami wciskającymi ludziom tę przeterminowaną papkę. Mnie to jednak nie wystarcza.
Czy dzisiaj ktoś odważyłby się nagrać coś takiego jak ponad czterdzieści lat temu zrobił to Fifty Foot Hose? Nie. Dzisiaj z byle czego robi się sensację, wmawiając słuchaczom, że mają do czynienia z muzycznym odkryciem. Dla mnie to wszystko jest jednak kompletnie pozbawione elementu ryzyka. Ot, takie koniunkturalne i asekuranckie granie.

Jak mnie to irytuje.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz