sobota, 13 marca 2010

DEVIANTS (1969)




1. Billy The Monster
2. Broken Biscuits
3. First Line (Seven The Row)
4. The People Suite
5. Rambling B(l)ack Transit Blues
6. Death Of A Dream Machine
7. Playtime
8. Black George Does It With His Tongue
9. The Junior Narco Rangers
10. Lets Drink To The People
11. Metamorphis Explosion


Skład


Mick Farren – Lead Vocals And Production
Paul Rudolph – Guitar, Vocals And Mouth Music
Duncan Sanderson – Bass And Vocals
Russell Hunter – Percussion, Vocals And Stereo Panning


Wprawdzie okładkę dodałem 13 marca, ale wpis powstał dopiero dzisiaj, czyli 3 dni później.
To wszystko przez moje niezorganizowanie. Marcowa pogoda nie służy mobilizacji, wszystko się kotłuje, raz jest słonecznie, przyroda budzi się do życia, innym razem robi się szaro i ponuro, a niespodziewanie w niedzielę zima postanowiła pożegnać nas mocnym akcentem w postaci potężnej dawki śniegu. Miejmy jednak nadzieję, że to ostatnie podrygi zimy oraz preludium dla upragnionej wiosny. Dla mnie najpiękniejszej pory roku.
Zgodnie z powiedzeniem - w marcu jak w garncu.

Za to trzecia i ostatnia płyta Deviants nie jest aż tak zmienna jak marcowa pogoda. To przede wszystkim ciężkie, gitarowe utwory. Grupa zakończyła swoją działalność płytą bardziej jednolitą i mniej chaotyczną niż dwa poprzednie tytuły. Muzyka nadal przesiąknięta jest duchem anarchii, tylko że nie jest on już tak wyczuwalny, nie jest wyłożony kawa na ławę.

Spójność tej płyty, to nie wada.
Tak więc za buntowniczego ducha muzyki odpowiedzialny był lider grupy Mick Farren, natomiast nowy gitarzysta Paul Rudolph skierował zespół w bardziej heavy-rockowe rejony - nieobce Deviants, bo obecne chociażby na debiutanckiej płycie 'Ptooff'.





Zaczyna się od przebojowego 'Billy The Monster', który w drugiej marszowej części, dzięki wprowadzeniu potężnie brzmiących organów, nabiera monumentalnego i dostojnego wyrazu. Instrumentalny 'Broken Biscuits' to jedna z moich ulubionych kompozycji Deviants, na początku podbijana ostrymi gitarowymi wejściami, przeistacza się w improwizowany fragment z doskonałą partią gitary w roli głównej. Stąd już bardzo blisko do punk-rocka, a nawet do metalu. Przy czym trzeba jasno stwierdzić, że wówczas taka muzyka było właściwie na porządku dziennym.
Gdyby dzisiaj tak ładnie szarpano struny.

Zwiewny główny temat 'First Line (Seven The Row)' kojarzy mi się z dokonaniami...U2. Irlandczycy wprawdzie robili jeszcze wtedy do nocnika, ale to tylko ukazuje jak muzyka rockowa w pewnym momencie zaczęła zjadać własny ogon. Zdaję sobie sprawę, że dla większości i tak nie ma to żadnego znaczenia, nam wydaje się, że wciąż powstają rzeczy oryginalne.
Dla odmiany 'The People Suite' to standardowy bluesowy motyw okraszony skandującym głosem brzmiącym jak przez megafon.

Ponownie pojawia się motyw marszowy w początkowo bluesowym, ciężkim 'Rambling B(l)ack Transit Blues'. Znowu także prym wiodła sfuzzowana gitara Paula Rudolpha. W końcówce pojawiła się humorystyczna przyśpiewka a capella.

Żeby się nie rozpisywać bez sensu, dodam tylko, że album jest mocno osadzony w bluesowej tradycji, jednak miłośnicy starych ciężkich brzmień powinni być zadowoleni.
Chociaż to wcale nie jest łatwo wpadające w ucho dokonanie - zwłaszcza dla nienawykłych do tak radykalnego, bezkompromisowego podejścia do muzyki słuchaczy, w dodatku okraszone ekscentrycznymi wyskokami typowymi dla stylu Deviants. Wystarczy posłuchać 'Black George Does It With His Tongue' oraz 'The Junior Narco Rangers'. Także utrzymany w stylu country, pastiszowy 'Lets Drink To The People' może być sporym zaskoczeniem.

Jednak są to wyjątki, ponieważ, jak wspomniałem na początku, dominują tutaj konkretne,  zdecydowanie mocne dźwięki. Tak więc, ozdobiona kontrowersyjną, prowokacyjną okładką płyta jest dziełem udany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz