sobota, 13 marca 2010

SOFT MACHINE (1968)




1. Hope For Happiness
2. Joy Of a Toy
3. Hope For Happiness (Reprise)
4. Why Am I So Short?
5. So Boot If At All
6. A Certain Kind
7. Save Yourself
8. Priscilla
9. Lullabye Letter
10. We Did It Again
11. Plus Belle Qu'Une Poubelle
12. Why Are We Sleeping?
13. Box 25/4 Lid

Skład

Robert Wyatt – Drums, Lead Vocals
Mike Ratledge – Lowrey Holiday De Luxe Organ, Piano
Kevin Ayers – Bass, Lead And Backing Vocals, Piano

With

Hugh Hopper – Bass (On 'Box 25/4 Lid')
The Cake – Backing Vocals (On 'Why Are We Sleeping?')


Ta oryginalna, ozdobiona pomysłową okładką, z wmontowanym ruchomym mechanizmem, płyta zawierała kilkanaście kompozycji powstałych pod wpływem twórczości artystów z kręgu jazzu nowoczesnego i muzycznej awangardy, w momencie premiery dokonanie to było dziełem rzeczywiście nowatorskim.
Soft Machine tworzyło trzech młodych muzyków związanych ze Sceną Canterbury - i chociaż pierwszy LP ukazał się w 1968 roku tylko w Stanach Zjednoczonych, grupa cieszyła się już sporą estymą i była jednym z ważniejszych zjawisk brytyjskiego rockowego podziemia.

Dla mnie debiut Soft Machine to największe osiągnięcie tego, wówczas, tria. Ciekawa, nieszablonowa forma oraz wysoki poziom wykonawczy sprawiają, że muzyka tu zawarta nawet dzisiaj potrafi zaskakiwać świeżością rozwiązań aranżacyjnych i brzmieniowych. Wówczas twórczość Soft Machine ciążyła w stronę rockowego zgiełku, podczas gdy na późniejszych płytach jazzowe aspiracje zdominowały dokonania grupy.

Trzeba też zwrócić uwagę na konstrukcję płyty oraz na fakt, że był to jeden z pierwszych rzeczywiście doskonałych LP zmiksowanych w formacie stereofonicznym. Właściwie do 1968 roku format stereo był jedynie substytutem płyt monofonicznych, teraz miało się to zmienić.
Natomiast sam przebieg nagrań na albumie wyglądał tak, że poszczególne fragmenty układały się w dłuższe formy. Najpierw były to 'Hope For Happiness' - 'Joy Of A Toy' - 'Hope For Happiness (Reprise)'. Następnie 'Why Am I So Short?' - 'So Boot If At All' - 'A Certain Kind'. Na koniec zaś cała druga strona LP.

Już początek płyty przykuwa uwagę - uderzenie perkusji i słyszymy oddalający się coraz bardziej głos Roberta Wyatta, tak jakby wokalista spadał w przepaść. Następnie na plan pierwszy wysuwają się zniekształcone partie organów Lowreya, charakterystyczny i ważny element tej muzyki. Z mocno narkotycznym nastrojem kompozycji doskonale współgrał zaś senny, przejmujący głos Roberta Wyatta, jednocześnie perkusisty zespołu. W dwóch piosenkach głównym wokalistą był basista Kevin Ayers.

Nie będę rozkładał muzyki na czynniki pierwsze, bo nie posiadam niezbędnej wiedzy do tak szczegółowych zagadnień. Po za tym zbyt wiele się tutaj dzieje, aby zawrzeć to wszystko na ekranie monitora.

Wystarczy, że napiszę iż dominują tutaj chwytliwe, nieszablonowo opracowane piosenki pomieszane z dosyć długimi, zwłaszcza na pierwszej stronie płyty, improwizacjami. Niemal każdy utwór zagrany został ze sporą ilością pogłosu, pojawiały się przeróżne dysonanse, każdy fragment płyty był sposobnością dla instrumentalistów do wprowadzenia różnych pomysłów. Dla przykładu - dwie różne linie wokalne w 'Hope For Happiness' albo recytacja zamiast tradycyjnego śpiewu w 'Why Are We Sleeping?', permanentne zmiany tempa, każdy z instrumentów pełnił funkcję solową - na przykład bas i perkusja w 'So Boot If At All'.
W tym całym natłoku dźwięków znalazło się miejsce dla delikatnej, romantycznej piosenki 'A Certain Kind'.
Tak naprawdę to większa część repertuaru nosiła dosyć przebojowy charakter. Takie to były czasy, że kładło się nacisk na melodie. Wystarczy posłuchać 'Save Yourself', 'Lullabye Letter' czy wspomnianego genialnego 'Why Are We Sleeping?'.
Żartobliwy 'We Did It Again' zespół oparł na powtarzanej figurze rytmicznej i melodycznej oraz śpiewanym niezmienną barwą głosu jednym zdaniu.

Warto także sięgnąć po album 'At the Beginning' (potem wznowiony jako 'Jet-Propelled Photographs') zawierający pierwszą studyjną sesję Soft Machine zarejestrowaną w 1967 roku jeszcze z Daevidem Allenem w składzie. Całość to krótkie piosenki z delikatnymi wpływami jazzu i muzyki pop. Może nie byłoby w tym nawet nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że wiele pomysłów tu zawartych grupa wykorzystała w zmienionych aranżacjach na późniejszych płytach.

Niestety z każdą kolejną płytą Soft Machine coraz bardziej oddalał się od rocka na rzecz aliansu z muzyką jazzową. Nie jestem miłośnikiem takiej odmiany jazzu, uczciwie muszę przyznać, że nudzi mnie to straszliwie. Jak się jednak okazuje, dla wielu, to właśnie wcielenie zespołu, które możemy poznać na płytach takich jak 'Third' czy 'Fourth' jest kwintesencją stylu Brytyjczyków.
Chociaż...Muszę również dodać, że o ile studyjne płyty to dla mnie męka i udręka, o tyle koncertowe poczynania ówczesnego składu zespołu, to już nieporównywalnie ciekawsze doświadczenie.

Oczywiście chyba nie ma sensu nadmieniać, że debiut Soft Machine był prawdopodobnie pierwszym dokonaniem z kręgu Sceny Canterbury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz